paruzji, czyli ponownym przyjściu na ziemię Jezusa Chrystusa. Biblia - Apokalipsa według świętego Jana: streszczenie Apokalipsa świętego Jana składa się z dwudziestu dwóch rozdziałów.
Prezydent Lech Kaczyński zawetował nowelizację ustawy o ochronie gruntów przewidującą odrolnienie gruntów rolnych w granicach administracyjnych powołał się na solidarny apel Związku Gmin Wiejskich RP, Unii Miasteczek Polskich, Związku Miast Polskich i Unii Metropolii PolskichPrezydent Lech Kaczyński zawetował nowelizację ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych przewidującą odrolnienie gruntów rolnych w granicach administracyjnych autorstwa sejmowej komisji „Przyjazne Państwo” zakładała pierwotnie odrolnienie gruntów tylko najgorszych klas (od IV do VI). W wersji przyjętej 10 października przez Sejm i zaakceptowanej 30 października przez Senat rozszerzono ją o grunty wszystkich klas. Uzasadniając swoją decyzję prezydent powołał się na apel wyrażający solidarny sprzeciw wobec uchwalonych rozwiązań, który wystosowały Związek Gmin Wiejskich RP, Unia Miasteczek Polskich, Związek Miast Polskich i Unia Metropolii Polskich. Według organizacji samorządowych ustawa została przyjęta z pominięciem zasady równości wobec prawa. Chodziło o kryterium, na podstawie którego ziemia dotychczas rolna miała już nie być objęta ustawową ochroną. Samorządowcy argumentowali, że procesy urbanizacyjne przebiegały w ostatnich latach w kierunkach i na terenach, które nie dają się ująć w żadne granice administracyjne, nie pokrywają się również z granicami miast, a obszary zurbanizowane istnieją w podmiejskich gminach wiejskich, w gminach miejsko-wiejskich poza granicami samych miast, a także w niektórych gminach wiejskich, położonych z dala od miast. Wątpliwości prezydenta dotyczyły także skutków społecznych i gospodarczych, wejścia w życie nowelizacji. „Należy liczyć się z wystąpieniem nieładu architektonicznego oraz powstaniem niekontrolowanych inwestycji na obszarach, gdzie nie zapewniono odpowiedniej infrastruktury technicznej i drogowej, przy nieuwzględnieniu zasad ochrony środowiska" - napisano w uzasadnieniu weta. Zdaniem Lecha Kaczyńskiego wprowadzenie ustawy w życie w jej obecnym kształcie przyczyni się do zniweczenia prac wielu samorządów nad uchwaleniem planów zagospodarowania przestrzennego oraz spowoduje konflikty między inwestorami na terenach odrolnionych z mocy prawa, a samorządami, które nie planowały w najbliższych latach na tych obszarach tworzyć infrastruktury posła Janusza Palikota (PO) weto ma charakter polityczny. – Jest to kolejna zła decyzja prezydenta Lecha Kaczyńskiego i zupełnie niepotrzebna – stwierdził poseł. W jego ocenie znaczenie polityczne tej decyzji jest nieznaczne, natomiast znaczenie gospodarcze ustawy Dzikowski (PO) podkreślił, że ustawa miała na celu skrócenie procesu inwestycyjnego: - Przypomnę, że odrolnienie gruntów rolnych to długi proces, który często blokował inwestycje. Niestety prezydent dalej nie rozumie, że chodzi nam przede wszystkim żeby się u nas dobrze inwestowało, żeby się rozwijał rynek, a zwłaszcza w czasie, w którym potrzebujemy jak powietrza inwestycji - powiedział. Posłowie PO liczą teraz na zebranie odpowiedniej większości w Sejmie w celu przegłosowania prezydenckiego weta. Potrzebna do tego jest większość 3/5 głosów. Posłowie Lewicy już zapowiedzieli, że poprą PO w głosowaniu nad odrzuceniem weta Lecha Kaczyńskiego. - Będę rekomendował w klubie, abyśmy głosowali za odrzuceniem weta pana prezydenta - powiedział Wojciech Przybylski
Zanim Jezus Chrystus w roku 33 n.e. poszedł do nieba, obiecał, że powróci. Przyrównał siebie do człowieka szlachetnego rodu, który wyrusza w długą podróż, a gdy wraca, dysponuje władzą królewską. W ten sposób wskazał, że powróci w konkretnym celu — aby zapewnić ludzkości dobry rząd. Przeczytaj Łukasza 19:11, 12. Jezus Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął. Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: "Król Żydowski". Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: "Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!". Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: "Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli". Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: "Eloi, Eloi, lema sabachthani", to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: "Patrz, woła Eliasza". Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: "Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć [z krzyża]". Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: "Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym".Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do według św. MateuszaWychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: "To jest Jezus, Król Żydowski". Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: "Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!". Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: "Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym". Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: "Eli, Eli, lema sabachthani?", to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: "On Eliasza woła". Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: "Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić". A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili: "Prawdziwie, Ten był Synem Bożym". Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów według św. ŁukaszaGdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: "Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: ťSzczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiłyŤ. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas!Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?".Przyprowadzono też dwóch innych - złoczyńców, aby ich z Nim przyszli na miejsce, zwane Czaszką, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: "Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym". Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: "Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie". Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: "To jest Król Żydowski".Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: "Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas". Lecz drugi, karcąc go, rzekł: "Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił". I dodał: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju".Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego". Po tych słowach wyzionął widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: "Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy". Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się według św. JanaA On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: "Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski". Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: "Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim". Odparł Piłat: "Com napisał, napisałem".Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: "Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć". Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn Twój". Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej godziny uczeń wziął Ją do Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: "Pragnę". Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizopgąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: "Wykonało się!".**I skłoniwszy głowę, oddał był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat - ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem - Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili. Źródło: Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallotinum **RT @NiklausPieron: Dziś po raz drugi obudził mnie domofonem Pan Czesław, Świadek Jehowy, który parę tygodni temu proponował mi rozmowę o tym, dlaczego warto czekać na powrót Jezusa na ziemię. Dziś uderzył inaczej --> 24 Jun 2023 11:14:02
Dziś w Ewangelii słyszymy o kuszeniu Jezusa na pustyni. Ks. Rafał Bogacki odwiedził z aparatem miejsca, związane z tym wydarzeniem. Zobacz, jak wyglądają dziś miejsca, w których bywał Chrystus! 1. Miejsce chrztu ks. Rafał Bogacki 01 Tutaj otworzyło się niebo Qasr el Yahud. Najprawdopodobniej to tutaj Jezus przyjął chrzest z rąk Jana Chrzciciela. Dziś rzeka Jordan wyznacza granicę pomiędzy Izraelem i Jordanią strzeżoną przez żołnierzy obu państw. Na zdjęciu widoczni pielgrzymi po stronie jordańskiej. „Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».” Łk 3,21-2 2. Piaski pustyni ks. Rafał Bogacki 02 Piaski pustyni Pustynia Judzka położona jest na wschód od Jerozolimy. Rozciąga się od Jerycha na południe, wzdłuż Morza Martwego, aż do pustyni Negew. To nie tylko piasek, ale także wyboiste pagórki, doliny i kaniony, kamieniste podłoże i oazy. „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem». Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek»” (Łk 4,1-4). ciąg dalszy na następnej stronie oceń artykuł
Jezus Chrystus. JEZUS CHRYSTUS. Imię i tytuł Syna Bożego podczas jego pobytu na ziemi (tytuł od chwili namaszczenia go duchem świętym). Imię Jezus (gr. Iesoús) odpowiada hebrajskiemu imieniu Jeszua (skrócona forma imienia Jehoszua), które znaczy „Jehowa jest wybawieniem”. Nie było to rzadkie imię, gdyż nosiło je wtedy wielu Chrystus mówił, że królestwo jego jest nie z tego świata. Według Rycerzy Jezusa najwyraźniej chodziło mu o Polskę i chcą go w niej koronować. Jezus przybył do Ustronia w połowie maja 2011 r. Wbrew biblijnym przekazom jego przyjściu nie towarzyszyły żadne znaki. Wręcz przeciwnie. Osoby, które znały termin, trzymały go w całkowitej tajemnicy. Gdyż nie była to wizyta w stu procentach legalna. Konkretnie nielegalne było postawienie 10-metrowej, a z cokołem 20-metrowej figury Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata bez żadnych zgód, pozwoleń i konsultacji. W protestancko-katolickim regionie takie manifestacyjne akty wiary nie są mile widziane, więc trudno powiedzieć, jak potoczyłyby się formalności. Protesty społeczne pewnie jakieś by były. Jednak organizatorzy doszli do wniosku, że jak już figura stanie, to nikt jej nie rozbierze. I się nie pomylili. Reprezentujący lokalną Inspekcję Nadzoru Budowlanego naczelnik Jan Smolarz przyznaje, że obiekty postawione bez pozwolenia podlegają rozbiórce. Ale w wymiarze symbolicznym to chyba nie byłoby właściwe, żeby Jezusa ciąć palnikiem czy inaczej jeszcze jakoś rozbierać. On sam wiążących opinii jednak wystawić nie może, bo właśnie się o tym pomniku dowiedział. Z jego perspektywy urzędowo użyteczna będzie kontrola. A społecznie wskazana legalizacja. Ręka Boska I tak małymi kroczkami Rycerze Jezusa Chrystusa budują mu królestwo na ziemi. Tej ziemi. Ustrońska parafia na Zawodziu miała szansę zupełnie nie przejść do historii. Na patrona wybrała sobie św. Brata Alberta, który był bardzo modnym świętym w latach 80. Ale w 90. radził sobie znacznie gorzej, choć kapitalizm zaczął dawać szerokie pole do popisu w kwestii pomagania biednym i bezdomnym. Proboszcz Tadeusz Serwotka dwoił się i troił, ale poza postawienie skromnej kaplicy wyjść nie mógł. Parafia działa przy uzdrowisku. Kuracjusz serce ma szczodre, ale – wydrenowany przez chorobę – kieszeń pustą. Na 500 parafianach domu Bożego nie zbudujesz. A do tego region trudny, bo w 30 proc. zaludniony przez ewangelików. No i zdarzył się cud, choć ksiądz uczciwie przyznaje, że nie od razu poczuł rękę Boską. Pierwszy telefon od nieznajomego darczyńcy obiecującego mu wybudowanie kościoła po prostu zbył. Ale nieznajomy był uparty. I tak na początku nowego wieku zaczęła się budowa kościoła na Zawodziu. Proboszcz zastrzegał, że chce mieć mały drewniany kościółek. Darczyńca też postawił warunek – żeby parafia zmieniła patrona na Chrystusa Króla Wszechświata. Drogą kompromisu postawiono spory murowany kościół, ale obity drewnem. A parafia za zgodą kurii dopisała jeszcze jednego patrona. Brat Albert zgodnie z duchem czasu odsunięty został nieco w cień do bocznej nawy. Stawiając kościół tajemniczy darczyńca odbił na nim mocne piętno estetyczne, które miejscowi interpretowali jako rodzaj gustu właściwy dla osób świeżo wzbogaconych na przyprawie do zup (na tym asortymencie darczyńca zbudował swoją finansową potęgę). Nagromadzenie zdobień i malowideł z motywem róży, rzeźba Chrystusa w nakryciu głowy, czy panteon błogosławionych z ciągle niebłogosławioną pielęgniarką – wszystko to dziwiło, ale nie szokowało. Gdyby parafianie byli mocniejsi w teologii, dużo więcej wiedzieliby o własnym kościele, którego wystrój jest jednym wielkim hołdem dla Rozalii Celakówny (1901–44 r.) i kultu Chrystusa Króla Wszechświata, który Celakówna głosiła. Imieniem tejże patronki propagatorzy objawień nazwali swoje stowarzyszenie – nazywa się ono Róża. Dziwne nakrycie głowy Chrystusa Koronowanego pojawiło się w jednej z wizji Celakówny. Pielęgniarka w kościelnym panteonie to nie kto inny jak Celakówna właśnie. Dla pełnego przekazu w kościele przydałaby się jeszcze wizja lawy niszczącej te kraje, które nie zgodziły się intronizować Chrystusa. Ale widocznie darczyńca nie chciał stawiać kawy na ławę. Wraz z kościołem postawił za to wysoki na 10 m postument zakończony zieloną kulą. Jak można było wyczytać z tabliczki umieszczonej na postumencie, w jego wnętrzu zatopione zostały cztery kamienie, które darczyńca przywiózł z Ziemi Świętej. Przez prawie sześć lat parafianie myśleli, że to gotowe dzieło. Nikomu nie przyszło do głowy, że dzieło czeka na piąty element. Ostatecznym autorem posągu wieńczącego postument został krakowski rzeźbiarz Robert Pigoń. Ostatecznym, bo rozmowy prowadzone były jeszcze z innymi artystami, ale nie dość mocno czuli oni wizję anonimowego darczyńcy. Kwestią sporną pozostawały również jego ingerencje w projekty. Sam Robert Pigoń współpracę z darczyńcą nazywa wzorcową. Co prawda pierwszy projekt jego autorstwa został odrzucony, ale już drugi w pełni zaakceptowany. Poszło tym szybciej, że pomiędzy artystą a fundatorem wywiązała się wspólnota myśli i przekonań. Na przykład w kwestii złego zarządzania ojczyzną przez nieodpowiednie osoby. Stąd w królewsko-cierniową koronę wplecione zostało godło II Rzeczpospolitej, kiedy to Polską rządzili właściwie właściwi ludzie. A tak naprawdę najlepiej byłoby, gdyby Polska wróciła do wielkich tradycji Jagiellonów, kiedy była tak dobrze zarządzana, że sięgała od morza do morza. W związku z tym w koronę wkomponowano jeszcze lilie Andegawenów. Symbol ten umiłowała sobie święta królowa Jadwiga. Gdyby tacy święci ludzie rządzili teraz Polską, to pomników tego typu stawiać by nie trzeba. No chyba że jeden nad jednym morzem, a drugi nad drugim. A że jest, jak jest, darczyńca przekonał artystę, że tym artystycznym krzykiem obudzą Polskę. A jak już obudzą i będzie znów dobrze zarządzana, to najwyżej zdemontuje się koronę cierniową, bo przecież w prawdziwie wolnej Polsce Chrystus cierpiał już nie będzie. Obecnie cierpi artysta, który czytając fora internetowe utwierdza się w przekonaniu, że jednak fundator miał rację. Dokonuje się decydująca walka pomiędzy dobrem a złem. Zło triumfuje zwłaszcza w Internecie i – co gorsza – pod płaszczykiem dobra. Bo jak inaczej nazwać wpisy, w których wylicza się, ile dzieci można by wykarmić za samo złoto, które poszło na pozłacane berło długie na 3 m, koronę wysoką na metr czy jabłko wielkości człowieka, o medalionie nie wspominając. A jeśli już ktoś tak przelicza Chrystusa na dzieci, to nie powinien zapominać, że artysta też ma dzieci i przecież utrzymuje je obecnie z zapłaty za rzeźbę. Na szczęście nie wszystkie media przyłączyły się do ataku. Jeden z głównych portali informację o postawieniu pomnika Chrystusa umieścił w dziale turystyka. Sam anonimowy fundator przed złem oddzielił się murem pracowników swojej stacji benzynowej. I musiał być w tym bardzo konsekwentny, bo pracownicy bali się nawet do niego zadzwonić, żeby mu powiedzieć o wizycie mediów. Ostatnia szansa Trzymając się objawień służebnicy Celakówny, Ustroń po postawieniu pomnika ma szansę wyjść obronną ręką z kataklizmu. Niebawem spadnie on na tych, którzy nie chcą intronizacji Chrystusa na Króla Polski (w dalszej kolejności – Króla Wszechświata). Jezuita ksiądz Tadeusz Kiersztyn, który prowadził Biuro Postulacji Celakówny, dążące do wyniesienia jej na ołtarze, nie ma złudzeń, że świat dostał ostatnią szansę na ocalenie. W licznie publikowanych w Internecie pismach tłumaczy to tak: „Rozalia w wielkiej wizji dotyczącej zniszczenia świata widzi popękany glob ziemski i gorejącą lawę niszczącą niczym biblijny potop wszystkie kraje i narody, które odmówiły uznania Jezusa swym Królem. Scena ta jest ponadto całkowicie zgodna z Apokalipsą św. Jana, a także z ostrzeżeniem przekazanym światu przez Matkę Najświętszą w Fatimie w 1917 r., w czasie wielkiego tryumfu masonerii”. Wątki związane z masonerią to już twórcze rozwinięcie pism Celakówny, za co ksiądz Kiersztyn w 1998 r. pożegnał się z zakonem i prawem do mówienia w imieniu Kościoła. Jednak nałożone na niego zakazy tylko wzmogły w nim wolę walki o prawdę. Rzuconą przez hierarchów rękawicę podjął w Internecie: „Od kilkunastu lat władze duchowne zmuszały mnie, bym zaparł się Jezusa Króla i bym wraz z narodem Izraelskim wybrał Barabasza, tak jak to uczyniły one na fali soborowych przemian. Gdy sztandaru Jezusa Króla Polski mimo wszelkich gróźb, kar i nacisków nie chciałem wypuścić z dłoni, postawiono mnie, tak jak ongiś górników z »Wujka«, przed plutonem »egzekucyjnym«, którym dowodził sam kard. Stanisław Dziwisz, i nie strzelano do mnie z broni palnej, lecz popełniono na mnie mord moralny przy użyciu broni, znanej dobrze siłom ciemności”. W 2010 r. ksiądz Kiersztyn opublikował książkę „Zatrute źródło – masoneria”, w której demaskuje ową masonerię, czyli rządzące elity (w tym kościelne) jako pomocników Lucyfera. Przez długi okres ksiądz Tadeusz Kiersztyn działał w pojedynkę. Jednak kilka lat temu zyskał potężne wsparcie w osobie księdza dr. hab. Piotra Natanka, który kilka miesięcy temu został objęty przez krakowską kurię zakazem sprawowania posługi kapłańskiej poza parafią i zakazem publicznych wystąpień. (Ostatnio ksiądz Natanek odmówił występu na antenie „Faktów” TVN, wytrącając sprawnym ciosem kamerę z rąk kamerzysty i rzucając klątwę na ekipę). Kuria zabroniła również księdzu Natankowi występów w Internecie. Jego odpowiedzią było stworzenie internetowej telewizji, która robi oszałamiającą karierę. Ponad pół miliona ludzi obejrzało na YouTube księdza, który używanie żelu do włosów traktuje jako pierwszy krok w kierunku szatana. Rozsyłany jako żart filmik w krakowskiej kurii śmiechu nie wywołuje. – Dwóch księży jeszcze schizmy nie czyni. A do Kościoła jest zawsze droga powrotu – uspokaja ksiądz Robert Nęcek, rzecznik prasowy kurii. Ale inni księża podkreślają, że sytuacja jest poważna i ociera się o powtórkę ze schizmy mariawitów, których wykluczył z Kościoła papież Pius X. Tym bardziej że pomiędzy obydwoma nurtami jest sporo podobieństw. – Mariawici szczególny nacisk kładli na odnowę moralną kościelnych elit. Paradoksalnie pierwsi księża mariawici, tak jak teraz ksiądz dr hab. Natanek, wywodzili się z kościelnych elit – mówi teolog Sebastian Duda. A ksiądz Kiersztyn dodaje w swoich pismach: „Trzeba odsunąć od władzy ludzi, którzy zdradzili Chrystusa, niezależnie od tego czy noszą garnitur, czy sutannę, czy swe szaty zdobią fartuszkiem, czy purpurą”. Ksiądz Natanek przeczuwa nawet, kiedy nastąpi przesilenie: w 2017 r., czyli w 300-lecie powstania masonerii. Sam przygotował się na przyjście szatana, stawiając wysoki na 12 m pomnik Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata na terenie swojej Pustelni Niepokalanów we wsi Grzechynia. Kuria bielsko-żywiecka, na terenie której postawiono ustrońskiego 20-metrowego Chrystusa Króla Wszechświata, nie łączy tego faktu z osobami księży Natanka czy Kiersztyna. – Różne były fale. Przypływały i odpływały, a Kościół trwa. Ważne, żeby zachować wiarę i nie dać się porwać przypadkowej fali – zachęca ksiądz Eugeniusz Burzyk z kurii bielsko-żywieckiej. Kuria tym bardziej nie ma zamiaru interweniować, że nikt się oficjalnie nie poskarżył. Pomnik jest ładny. I hierarchowie wierzą, że postawiony z czystymi intencjami. Marsz dla Jezusa Utworzony w Ustroniu front walki o intronizację Chrystusa Króla na razie zastygł w wyczekiwaniu. Miejscowi i przyjezdni chętnie się fotografują z Jezusem w koronie. Ewangelicy upewniają się w przekonaniu, że stanęli po właściwej stronie, stawiając na Chrystusa w sercu, a nie w metalu. Do ataku przeszedł za to ksiądz Natanek. Legion Rycerzy Chrystusa wyposażył w purpurowe płaszcze z białym krzyżem, dawnym godłem Polski i wizerunkiem Chrystusa Króla Wszechświata na plecach. Z początkiem maja legion udał się do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Kolejne marsze mają odbywać się w innych miastach. „Marsze dla Jezusa Króla Polski nazywamy marszami ostatniej szansy dla tych miast, w których się odbywają, a także dla całej naszej Ojczyzny, gdyż poprzedzają one czas kary, który już na całą ziemię nadchodzi” – pisze ksiądz Kiersztyn.
"Niebo istnieje naprawdę" – opowieść o małym chłopcu, który umiera i spotyka Boga, a następnie wraca do życia i opowiada swoją zadziwiającą historię – stała się niespodziewanym hitem po obu stronach oceanu. Kosztujący zaledwie 12 milionów, w czasie premierowego weekendu w Stanach film zebrał 21,5 miliona dolarów. W Polsce stał się najpopularniejszym tytułem
Kim był ten młody mężczyzna? Jak to się stało, że wywarł tak wielki wpływ, choć nie pozostawił ani jednej własnoręcznie napisanej linijki? Jak naprawdę wyglądał? Do dziś zmagamy się z zagadką Jezusa? Noc narodzin Jezusa była rzeczywiście cicha. Imperium Rzymskie trzymało się mocno i akurat nie prowadziło wojny. W Palestynie jeszcze nie wrzał bunt przeciwko rzymskiej okupacji. Żydzi nie mieli wprawdzie państwa, ale mieli szeroki samorząd i wolno im było nie oddawać boskiej czci cesarzowi. Kapłani starali się więc nie wchodzić w kolizję z rzymskimi porządkami, a lud czekał na Mesjasza–wyzwoliciela. W antycznym świecie elity mówiły po grecku, łacina była językiem dowódców i administratorów. Bunty niewolników i podbitych tłumiły niezwyciężone legiony. Duszami milionów wciąż władały religie wielu bogów, które monoteizm nazwał pogardliwie pogaństwem. Nic nie wskazywało, że ten świat ma się radykalnie odmienić duchowo, kulturowo, politycznie. I że początek tym zmianom dadzą wydarzenia w zabitej dechami Galilei, gdzie urodził się Jezus. Kim był ten młody mężczyzna? Jak to się stało, że wywarł tak wielki wpływ, choć nie pozostawił ani jednej własnoręcznie napisanej linijki? Jak naprawdę wyglądał? Do dziś zmagamy się z zagadką Jezusa, choć wieki mrówczej pracy badaczy pozwalają skleić jakąś całość z odłamków wiedzy. Przez wieki przybywało elementów tej układanki, nabierała wyraźnego kształtu. Ostatecznej pewności mieć jednak nie możemy. Brat Jezus W naszych czasach mało kto podważa historyczność Jezusa. Teraz nie jest to już potrzebne dla prowadzenia walki ideologicznej. Niewierzący lub wyznawcy innych religii nie muszą już podważać historyczności samego Jezusa, by swobodnie pielęgnować własny światopogląd. Ale jeszcze całkiem niedawno chrześcijanie nie lubili zbyt dociekliwych poszukiwaczy prawdy o Jezusie, zwłaszcza we własnych szeregach. Uważali je za dywersję, za kryptoateizm. Wydana w 1863 r. powieść Ernesta Renana „Życie Jezusa” była szokiem, bo ukazywała Jezusa przede wszystkim jako ideał człowieka. To odczytanie wróciło sto lat później w epoce kontrkultury, która wystawiła swój pomnik temu doskonałemu człowieczeństwu Jezusa: rock–operę „Jesus Christ Superstar”. Długowłosy marzyciel, pacyfista pragnący szczęśliwszego świata bez przemocy, musi napotkać opór świata wyznającego kult siły i pieniądza. Historyczność Jezusa przestała być problemem. Kłopot zaczęła sprawiać kluczowa idea chrześcijaństwa: że ten duchowy nauczyciel był Bogiem wcielonym w człowieka. Ale ten problem towarzyszy chrześcijaństwu od jego zarania. Katolik Renan, a przed nim protestancki teolog David Friedrich Strauss („Das leben Jesu”, 1835) czy XVIII–wieczny biskup i historyk Jacques Bossuet torowali drogę współczesnym interpretacjom zagadki Jezusa. Nie chcąc wdawać się w roztrząsanie sprzecznej z logiką i doświadczeniem idei Boga–człowieka, skupili się na człowieczeństwie Jezusa. Żeby czcić Jezusa, nie trzeba wierzyć, że jest Bogiem. Wystarczą jego niezwykłe słowa i czyny zapisane w Nowym Testamencie. Symbolem tej postawy może być głośny niemiecki teolog i pisarz Eugen Drewermann (ur. 1940), zwany katolickim Lutrem XX wieku, mieszkający przez lata w obskurnym bloku, bez telefonu, samochodu, lodówki, zawieszony po bezskutecznych napomnieniach władzy kościelnej w prawach kapłana. Drewermann głosi, że Kościół zredukował Boga do instytucji władzy. Naukę Jezusa odczytuje na tle jego historycznej epoki, jej krajobrazu duchowego, społecznego, politycznego, jej mitów i legend. Autor „Księży” odrzuca bogoczłowieczeństwo (a więc także zmartwychwstanie) Jezusa. „Jezus został spłodzony jako człowiek i urodził się także jak każdy inny człowiek. Niezwykłe było nie jego urodzenie, tylko jego życie. Aby to wytłumaczyć, pierwsi chrześcijanie posłużyli się obrazami niepokalanego poczęcia, które sięgają staroorientalnych wyobrażeń narodzin królów. Historie urodzenia Jezusa u Mateusza i Łukasza to bliskie mitowi legendy, a nie historyczne relacje”. Rekordzista wszech czasów Ale nawet po odjęciu boskości zagadka Jezusa zmienia tylko wektor. Podstawowe pytania nie tracą ważności. Jakim cudem założona przezeń religia przetrwała, rozwinęła się, wyszła z palestyńskich opłotków w szeroki świat? Policzono, że na temat Jezusa napisano po dziś dzień ponad 17 tys. książek – absolutny rekord wszech czasów. A przecież nauczał zaledwie trzy lata, a może tylko rok i umarł śmiercią uważaną za hańbiącą, która miała odstraszać potencjalnych wyznawców. Faktów bezpośrednio dotyczących Jezusa jest żałośnie mało. Nawet daty urodzin i śmierci nie są pewne; jubileusz dwutysiąclecia minął, ściśle biorąc, już kilka lat temu. Najczęściej podaje się piąty (lub czwarty, szósty i siódmy) rok przed erą chrześcijańską jako datę urodzin i rok 30 „naszej ery” jako datę śmierci Jezusa. Gdy umarł, wszystko zapowiadało się jak najgorzej. Pozostawił garstkę zdezorientowanych uczniów, bez organizacji, wpływów, pieniędzy. Chrześcijanie powinni byli podzielić los wcześniejszych sekt żydowskich – bo taką sektą był zalążek Kościoła wokół Jezusa – o których pamiętają dziś tylko specjaliści. Ale pojawił się Paweł, dawniejszy prześladowca Żydów–chrześcijan, a potem niezmordowany ewangelizator Śródziemnomorza, czyli świata „pogańskiego”, w którym zakładał gminy chrześcijańskie od Turcji przez Grecję po Rzym. Nie zetknął się z Jezusem osobiście; wiedział o nim zapewne jeszcze mniej niż my. Może dlatego całą energię skupił na szerzeniu niesamowitej nowiny o zmartwychwstałym Bogu–człowieku, a detale, które mogły interesować niedowiarków, ignorował lub odmawiał im istotnego znaczenia. To Paweł uczynił ze zmartwychwstania oś chrześcijaństwa i najważniejszy fakt biografii Jezusa. Odcisnął na dziejach Kościoła tak silne piętno, że niektórzy uważają go za rzeczywistego twórcę chrześcijaństwa w postaci znanej pokoleniom po Chrystusie. Można się więc spierać o wszystko, ale o to, czy Jezus istniał – nie warto. Prawda, że prawie wszystkie źródła – na czele z trzema Ewangeliami Marka, Mateusza i Łukasza – z których czerpiemy szczątkową wiedzę o Jezusie, są źródłami chrześcijańskimi i to powstałymi najwcześniej 20 lat po śmierci Jezusa i że nie układają się w spójną biografię. Nazywa się je syno–ptycznymi – do lektury porównawczej – tymczasem są w nich sprzeczności i luki (jak choćby dwa różne rodowody Jezusa). Pisano je w przeświadczeniu, że Jezus – po hebrajsku Joszua, Jeszu, Bóg zbawia – jest Chrystusem, po grecku pomazaniec, tłumaczenie hebrajskiego terminu Mesjasz – czyli Bogiem wcielonym w człowieka dla wyzwolenia wszystkich ludzi od grzechu. Tradycyjna literatura chrześcijańska może drażnić – zauważa Jean Paul Roux, współczesny historyk religii, katolik – swoją pogardą dla innych wyznań, także dla religii i prawa żydowskiego, które z chrześcijaństwem wiąże splot nierozerwalny. Drażnić zarozumiałością, moralizowaniem, podsuwaniem odpowiedzi na wszystko. Ale tych błędów – także w badaniach historycznych – starają się uniknąć dzisiejsi piszący o Jezusie i chrześcijaństwie. Mozół uczonych końca XIX i całego XX w. – archeologów, biblistów, historyków, etnologów, badaczy kultury i cywilizacji – pozwolił warstwa po warstwie odsłonić dosyć kompletny obraz czasów, w jakich żył Jezus. Potrafimy opisać wnętrza, w jakich przebywał, ubiór, jaki mógł nosić, przedmioty, jakimi mógł się posługiwać, język, jakim mówił, scenerię narodzin i śmierci. Krzyż na przykład nie wyglądał tak jak na większości dawnych przedstawień – był niższy, w kształcie litery T; odnaleziono grotę, w której Jezus się narodził, i inną – w której złożono jego ciało po śmierci. Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie stoi w miejscu stracenia i pogrzebania Jezusa. Kilka lat temu odnaleziono grób i kości arcykapłana Kajfasza. Odkryte w połowie lat 40. XX w. rękopisy znad Morza Martwego i w Nag Hammadi nie przyniosły chrystologicznych rewelacji, choć ogromnie poszerzyły wiedzę o teologii i sytuacji religijnej w czasach Jezusa. Odnaleziona w Nag Hammadi „Ewangelia Tomasza” pełna jest luźnych przypisywanych Jezusowi powiedzeń. Na przykład: „Kto jest w pobliżu mnie, przebywa blisko ognia, ale kto jest ode mnie daleko, daleko jest od królestwa”. Jak wyglądał? Religia żydowska zakazuje sporządzania wizerunków Boga. Ewangeliści nie wspominają ani słowem o zewnętrznym wyglądzie Jezusa. Jeśli potraktować jako wskazówkę słynny całun turyński, można przypuszczać, że był mężczyzną dość wysokim (1,78 m), harmonijnie zbudowanym, o wyraźnie semickiej urodzie, bujnych włosach i brodzie. Wiedzę o Jezusie jako konkretnym człowieku zanurzonym w konkretnej epoce historyczno–cywilizacyjnej czerpiemy ze szczegółowych jej badań. Jest to wiedza dedukowana z kontekstu. Ilekroć badacze stają tu wobec zagadek nie do rozwiązania, wolą milczeć lub otwarcie przyznać się do niewiedzy. Solidna warsztatowo krytyka wszelkich źródeł i ustaleń jest dziś czymś oczywistym także dla uczonych kościelnych czy po prostu wierzących. Tak jest od niedawna, od mniej więcej 100 lat. Rozum w sejfie Na początku naszego stulecia historyk Ernst Troeltsch ostrzegał, że nowoczesne metody badań historycznych nie dają się pogodzić z wiarą chrześcijańską; biskup Stubbs, wykładowca historii nowożytnej w Oksfordzie, chwalił się z kolei, że przekonał innego historyka, by wyrzucił do kosza na śmieci „Życie Jezusa” Renana, choć duchowny książki nawet nie przeczytał. Tak to historyk zdeprawował drugiego historyka, a obaj upokorzyli w ten sposób chrześcijaństwo – osądzał taką postawę Paul Johnson, autor „A History of Christianity” (1976). Wybitny intelektualista kościelny XIX w. kardynał Newman trzymał w sejfie egzemplarz „Wieku rozumu” Thomasa Paine´a, zmarłego w 1809 r. „angielskiego Woltera”. Newman chciał ustrzec swych uczniów przed kontaktem z krytykiem religii zorganizowanej, obrońcą Rewolucji Francuskiej i idei oświecenia, który pisał: „Wśród wszelkich tyranii gnębiących ludzkość najgorsza jest tyrania w dziedzinie religii, każda inna odmiana tyranii ogranicza się do świata, w którym żyjemy, lecz tyrania religii usiłuje sięgnąć poza grób i ścigać nas w wieczności”. Na szczęście ten okres chrześcijańskiego despotyzmu bezpowrotnie minął. W świecie po chrześcijaństwie, w którym, zwłaszcza na Zachodzie, religia ta staje się znów religią katakumb, religią mniejszości, wybierającej ją dobrowolnie, z wewnętrznego przekonania, nie da się żadnej książki zamknąć w sejfie. Za krytyczny rozbiór wszelkich tekstów, nawet biblijnych, nie grożą już kary ani prześladowania. Dziś wiemy, że Jezus: nie był mitem, archetypem, ani symbolem czegokolwiek; nie był wcieleniem Buddy ani nauczycielem przysłanym z Orientu; nie był wyznawcą ani nauczycielem gnozy, potężnej konkurentki chrześcijaństwa pierwszych wieków; nie był obsesyjnym ascetą wyniszczającym ciało i umysł w jaskini; nie był żydowskim renegatem i nie kolaborował z rzymskim okupantem; nie był politycznym buntownikiem ani społecznym rewolucjonistą, porywającym się z motyką na słońce; nie był prekursorem socjalizmu ani kapitalizmu; I że: był Żydem praktykującym religię mojżeszową; sam nazywał siebie Synem Człowieczym (sędzią ludzi u kresu świata) lub Synem Bożym, ale nigdy Mesjaszem; przeistoczył religię żydowską radykalnie, wysuwając na czoło pojęcie Boga jako Miłości i piętnując obłudę, zwłaszcza w religijnym establishmencie żydowskim; szczególnie chętnie spotykał się i rozmawiał z ludźmi prostymi, biednymi, społecznie dyskryminowanymi, ale nie potępiał hurtem warstw wyższych – nie stosował zasady odpowiedzialności zbiorowej; używał języka aramejskiego, przypowieści, obrazowych porównań i powiedzeń łatwych do zapamiętania; żył około 35 lat, zginął śmiercią przeznaczoną dla buntowników. Słowem, był człowiekiem swojej epoki, niezwykle zręcznie poruszającym się w labiryncie sprzecznych oczekiwań, koncepcji, interesów; człowiekiem żyjącym w realiach okupacji zaostrzającej pragnienie wyzwolenia i poczucie tożsamości, w miejscu gdzie krzyżowały się wpływy różnych wiar i kultur; ale dążył do własnego, ściśle określonego celu. Było nim przekonanie ludzi, że w nim, Jezusie, znajdą zbawienie. Po ludzku biorąc, Jezus poniósł klęskę – został właściwie sam; nie opuściła go tylko garstka mężnych kobiet. Żydzi nie przyłączyli się do ruchu, który założył. Impas przełamała dopiero wieść o zmartwychwstaniu; chrześcijaństwo dźwignęło się już po śmierci swego założyciela – bez jego fizycznej obecności i jego przywództwa. Drugim kołem ratunkowym okazała się działalność misyjna apostołów wśród nie–żydów. Trzecim było wejście w IV w. w sojusz z państwem rzymskim (od edyktu cesarza Konstantyna, 313 r., czyniącego chrześcijaństwo religią państwową) i okrzepnięcie centralistycznej struktury Kościoła. Apokryfy i herezje Chrześcijanie od początku łaknęli szczegółów życia Jezusa. Już w pierwszych wiekach powstała ogromna literatura próbująca wypełnić luki. Po antycznym świecie krążyło mnóstwo tak zwanych apokryfów (pism „ukrytych”), w tym ewangelii (jak wspomniana wyżej Tomasza), opisujących dzieciństwo i dorosłe życie Jezusa. Choć Kościół odrzucił te pisma, sporo z nich przeniknęło i zostało w ludowej pamięci (jak choćby zwierzęta z betlejemskiej groty). Ewangelia pseudo–Mateusza tak przedstawia narodziny Jezusa: gdy nadszedł czas rozwiązania, anioł polecił, by Maryja zsiadła ze zwierzęcia jucznego i weszła do podziemnej groty, w której nigdy nie było światła. Kiedy Maryja weszła do środka, grotę oblała jasność. Boskie światło świeciło tak długo, jak długo przebywała tam Maryja. I tam porodziła syna, którego otoczyli aniołowie i wielbili go. Sprowadzona przez Józefa położna wykrzykuje po zbadaniu pierworódki: Nigdy nie słyszano, żeby piersi były pełne mleka i żeby narodzony chłopiec nie naruszył dziewictwa swej matki. Żadnego upływu krwi podczas porodu, żadnego bólu przy połogu. Gdy zaś położna wzięła noworodka na ręce, przestraszyła się, bo nie czuła jego ciężaru i dziwiła się, że niemowlę nie płacze, tylko uśmiecha się wdzięcznie – „i otworzywszy oczy spojrzał na mnie uważnie. I nagle z oczu jego błysnęło światło niczym błyskawica”. Niesamowite rzeczy dzieją się też w apokryficznym dzieciństwie Jezusa. W „Ewangelii dzieciństwa” według Tomasza Izraelity pięcioletni Jezus ożywia dwanaście wróbli, które ulepił z gliny, bawiąc się w strumieniu; „innym razem szedł przez wieś i biegnący chłopiec uderzył go w plecy. Jezus rozzłoszczony rzekł do niego: Już nie pójdziesz dalej swoją drogą. A on natychmiast padł martwy”. Jakby dla równowagi kilka paragrafów dalej Jezus wskrzesza współtowarzysza zabaw, który spadł z tarasu. Rodzice zabitego chłopca nie wierzyli, że to nie Jezus go zrzucił. „Zszedł Jezus z dachu i stanął koło zabitego dziecka i zawołał: Zenonie! powstawszy, powiedz im, czy ja ciebie zrzuciłem? A ów powstawszy odpowiedział: Nie, Panie, nie zrzuciłeś mnie, ale wskrzesiłeś”. W tych tekstach nie chodziło tylko o zaspokojenie ludzkiej ciekawości i dostarczenie dowodów boskości Jezusa. Równie ważna była teologia. Chrześcijaństwo rozwijało się w zaciętej walce z duchową konkurencją. Polerowało swoje wyobrażenie o sensie wieloznacznych nauk założyciela religii, z których wyciągano sprzeczne wnioski. Tak hartował się Kościół i doktryna, formowała się kościelna teologia i filozofia. Kościół potępiał jako herezje nowe doktryny, sprzeczne z jego interpretacją orędzia Chrystusa i godzące w kościelną rację bytu. Tę walkę – połączoną czasem z fizyczną zagładą sekt uznanych przez Rzym za fałszywe lub heretyckie – prowadzoną w imię prawdy o Jezusie i w imię prawdziwego chrześcijaństwa – przegrali z Kościołem: gnostycy żydowscy, helleńscy i chrześcijańscy, którzy nie wierzyli, że to Bóg stworzył świat skażony złem, cierpieniem i grzechem; marcjoniści, którzy odrzucili cały Stary Testament i kult Jahwe, a czcili wyłącznie Chrystusa; nowacjanie, którzy uważali, że Kościół rzymski leży w grzechu i domagali się absolutnej zgodności praktyki życia z głoszoną etyką; donatyści, masowy ruch w Afryce północnej, uznający dogmaty wiary, ale opozycyjny wobec Kościoła i państwa rzymskiego, a także wobec islamu i panowania arabskiego; pelagianie, którzy podkreślali, że człowiek może zapracować na swoje zbawienie już w tym życiu, a Kościół powinien dbać nie tylko o możnych tego świata; arianie, którzy odrzucili bóstwo Chrystusa, bo uważali, że Bóg nie może mieć styczności z marnym światem i musi się czymś różnić od Syna Bożego; manichejczycy, którzy bardzo poważnie zagrażali Kościołowi przez długie wieki, głosząc religię zbawienia, polegającą na całkowitym odrzuceniu materii jako więzienia ludzkiego ducha. Jezus według nich wyzwolił człowieka tylko częściowo, bo nie w pełni ukazał mu walkę między złem i dobrem, światłem i ciemnością. Nim przeszedł na chrześcijaństwo, manichejczykiem był święty Augustyn. Kościół nieprzejednanych manichejczyków karał zwykle śmiercią. Powrót arian Czy to zwycięstwo w walce z dysydentami wzbogaciło wiedzę chrześcijan o Jezusie? Na pewno wzmocniło Kościół i teologiczną ortodoksję. Kościół nie wypracował tak skutecznych metod radzenia sobie z ruchami odśrodkowymi czy mniejszościami, jak udało się to w zdecentralizowanym islamie, judaizmie czy religii buddyjskiej. Wewnętrzny pluralizm w Kościele (katolickim) nigdy nie zniknął, ale ujście znalazł sobie przede wszystkim w sztuce, kulturze i liturgii chrześcijańskiej. Skoro wiadomo tak niewiele – jak naprawdę wyglądało zwiastowanie, narodziny, przemiana na górze Tabor, ostatnia wieczerza, zdjęcie z krzyża, zmartwychwstanie i tyle innych scen z Ewangelii? – to możliwe (artystycznie) jest prawie wszystko. Tą ścieżką wolności wyobraźni poszły pokolenia artystów, tworząc firmowy znak europejskiej kultury chrześcijańskiej, dla której życie Jezusa i Biblia były przez wieki niewyczerpanym źródłem natchnienia. Za tysiąc lat z cywilizacji chrześcijańskiego Zachodu może nie pozostać nic, ale przetrwają mistrzowie średniowiecza i renesansu, Rembrandt, El Greco, Haendel, Bach. „Idiota” i „Bracia Karamazow” Dostojewskiego, w których Chrystus wraca na ziemię i zastaje ponurą rzeczywistość mieniącą się chrześcijaństwem i Kościołem. Kto wie, może trzecie millenium spłata figla większości z nas i zapamięta też dzieła współczesne, poezję i filmy: prócz „Ewangelii według Mateusza” Pasoliniego, „Żywot Briana” Monty Pythona, „Jezusa z Montrealu” Arcanda i „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Tam gdzie religia instytucjonalna skostniała, wkracza sztuka. Zagadkę Jezusa drąży dziś raczej kultura. Pasjonuje ją wciąż tajemnica człowieczeństwa Jezusa, mniej – jego boskości. Świat zachodni w większości w nią nie wierzy, jak nie wierzyli starożytni arianie. „Wszystkie przykazania zmieniają znaczenie – pisał grecki prozaik Nikos Kazantzakis (zm. 1957), autor „Greka Zorby” i książki, która zainspirowała reżysera Martina Scorsese („Ostatnie kuszenie Chrystusa”). – Nie patrzymy, nie słuchamy, nie nienawidzimy, nie kochamy już tak jak kiedyś. Odnawia się dziewictwo Ziemi. Nowy smak ma chleb, woda, kobieta. Nową, niemierzalną wartość – działanie. Wszystko nabiera nieoczekiwanej świętości: piękno, wiedza, nadzieja, walka o byt i codzienne, niby nieważne troski. We wszystkim struchlali rozpoznajemy to samo ogromne zniewolone Tchnienie, które walczy o wolność”. Kultura i nowe, nie trzymające się kurczowo instytucji podejście do religii sprawiają, że Jezus nie schodzi z wokandy. Są miejsca na świecie, gdzie zwykli ludzie potrafią żywo dyskutować o swym stosunku do Chrystusa i sensie jego religii. I to doskonale współgra z zasadniczą treścią nauki Jezusa. Jest nią osobisty stosunek człowieka do Boga. Jezus historyczny odrzucał zbyt sformalizowane podejście do Boga i religii, zbyt głębokie kompromisy z władzą, hierarchią, konwencjami. To przesłanie było zawsze kłopotem dla Kościoła głoszącego, że przechowuje nienaruszony depozyt wiary chrześcijańskiej. Ale z tego samego powodu chrześcijaństwo rozpaliło wyobraźnię pokoleń i rozrosło się w największą religię świata. Przez dwa tysiące lat na naukę Jezusa nałożyły się nieprzebrane odczytania i wyobrażenia. Na nieznaną twarz Chrystusa nałożono dziesiątki wizerunków. Chrystus frasobliwy, triumfujący, filozofów, mistyków, uczonych, prostaczków, z hipisowską pacyfką i z karabinem, Chrystus – Pan i Sługa, Chrystus prawicy i lewicy itd. Żaden nie jest ostatecznym kluczem do zagadki, razem tworzą bogactwo, ale i głaz przygniatający prawdę o Jezusie. Wciąż też pojawiają się ludzie i ruchy, próbujące ten głaz odsunąć – powrócić do pierwotnego chrześcijaństwa i Kościoła. * Józefa Hennelowa publicystka „Tygodnika Powszechnego”: Brat Jezus Chrystus Dwa tysiące lat temu (o niedokładność kalendarzową mniejsza) Bóg wszedł w historię człowieka na Ziemi. Stał się jednym z nas. Od tamtego czasu każdy, do kogo dotarł ten fakt, przeżywać może tajemnicę, której nigdy do końca nie zgłębi. Im pełniej albo im dotkliwiej doznaje sam swojej „kondycji ludzkiej”, tym mocniej ogarnia go zdumienie, wzruszenie, wstrząs prawdy nieprawdopodobnej. „Podobny we wszystkim, prócz grzechu”. Brat: Jezus Chrystus, dziecko z Betlejem, dorastające w Nazarecie, dorosły przemierzający ziemię palestyńską i nauczający tak, jak nikt jeszcze nie mówił, zamęczony w Jerozolimie. Poddany czasowi, prawom materialnym i psychicznym natury ludzkiej, przywiązaniom do ludzi, smutkowi, lękom i na koniec cierpieniu, którego człowiecza kondycja znieść nie była w stanie. Zostawiając ślad w świadectwie najbliższych sobie, którzy tak właśnie zeznają: opowiadamy o tym, „co widzieliśmy, co słyszeliśmy i czego ręce nasze dotykały”. Do dzisiaj i do końca czasów z tej niepojętej wspólnoty człowieczeństwa każdy może czerpać dla siebie to, co go podtrzymuje: braterstwo i nadzieję. A nadzieję dlatego, że ten sam historyczny Jezus Chrystus z Betlejem, Nazaretu i Jerozolimy pozostaje żywy przez całą historię: tę, która już minęła, która staje się teraz, będzie trwała jeszcze niewiadomy czas w przyszłości. To jest największa tajemnica, ta właśnie, którą – wierząc – nazywamy Wcieleniem. Nie zaskakuje mnie w niczym fakt, że ten sam Jezus Chrystus dla każdego człowieka był, jest i będzie żywy trochę inaczej, jak świadczy nie tylko sztuka kościelna, ale przede wszystkim mistyka świętych i życie duchowe każdego, kto – najbardziej nawet kulawo wierząc – do Niego się odnosi. Bo nawet suma tych wszystkich odniesień nie wyczerpie tajemnicy faktu, że kiedyś w czasie Bóg stał się człowiekiem i tak już pozostanie na zawsze. Po to są święta, żeby tajemnica ta docierała do nas w swoich różnych błyskach: tak zachwycających jak Boże Narodzenie (też przecież w tysiącu kształtów kulturowych), tak uciszających jak trzydzieści lat Jego milczenia w Nazarecie, tak wstrząsających jak nauczanie, które przewartościowuje wszystkie uznane porządki i wartości, tak porażających jak Jego cierpienie i śmierć. I na koniec pokonanie i śmierci, i grzechu. Własny los każdego z nas, los, który przecież staje się z chwili na chwilę, podsuwa, w jaki sposób w tym właśnie doświadczeniu czy doznaniu spotykamy się z „żywym na wieki”; które Jego słowa słyszymy najwyraźniej; którą Jego obecność odkrywamy tuż przy sobie. I niech to już zostanie tajemnicą każdego. Nie można zwierzać się aż do samego spodu.
Dzisiejsza Ewangelia zapowiada paruzję, czyli powtórne przyjście Jezusa na ziemię. Wyznajemy w Credo: „przyjdzie On powtórnie w chwale, aby sądzić żywych i
Rekonstrukcja Świątyni Jerozolimskiej w czasach Heroda Wielkiego Ariely/CC BY żyli mieszkańcy rzymskiej prowincji Judea w czasach, gdy nauczał tam Jezus z Nazaretu? Ich życie koncentrowało się wokół synagogi, parali się rolnictwem i handlem, ale też życia Chrystusa Ziemia Święta, czyli Galilea, Samaria i Judea, teren o powierzchni ok. 20 tys. kilometrów kwadratowych, zamieszkiwało - zdaniem różnych historyków - od 600 tys. do miliona ludzi. W czasach ewangelicznych życie na tym terenie toczyło się według niemal tych samych reguł co kilka wieków wcześniej. Uprawiano ziemię, rzemiosło, handlowano, podróżowano i politykowano, a wszystko przenikało prawo i zwyczaje żydowskie. Co ciekawe, Żydzi nie mieli silnego przemysłu, choć już Salomon nazywany był królem miedzi (1 Kr 7,46), bowiem na jego polecenie odlewano miedziane naczynia dla żydowskiego świata stanowiła Jerozolima, ciasna, z wąskimi uliczkami, pozbawiona zieleni, prócz ogrodów Heroda i "ogrodu różanego". W ówczesnej Jerozolimie istniał cały labirynt przejść, uliczek i podwórek, w których gnieździły się wielodzietne z reguły rodziny. Właśnie rodzina stanowiła podstawę ówczesnego społeczeństwa. Zawarcie małżeństwa było podstawowym obowiązkiem mężczyzny, a celem obojga małżonków - pozostawienie po sobie jak najliczniejszego potomstwa. Niepłodność uważano bowiem za wyraz Bożego gniewu wobec kobiety lub całej dachy świątyniW Jerozolimie znajdowała się najświętsza budowla Żydów - świątynia. Ta z czasów Chrystusa była już trzecią z kolei. Miała 450 m długości i 300 szerokości. Wedle zapisów zbudowano ją niemal w całości z białego marmuru, a dach był pokryty złotymi blachami. Samo sanktuarium i otaczające je dziedzińce składały się z kilku części. Był zatem dziedziniec pogan (tylko w nim mogli przebywać nie-Żydzi), kobiet (tutaj musiały się zatrzymać) i Izraelitów mężczyzn. Całość - jak pisze Jan Gać w "Ziemi Świętej. Kulturowym przewodniku śladami Jezusa" - wywierała imponujące wrażenie na świątyni za czasów ewangelicznych miało zajęcie ok. 7 tys. kapłanów oraz ponad 10 tys. lewitów. Szczegółowe przepisy regulowały ich ubiór, wiek sprawowania poszczególnych funkcji w świątyni, zawieranie małżeństwa. Samych rodzajów kalectwa, które wykluczało ze służby kapłańskiej, było ponad sto. Kapłani podzieleni byli na 24 grupy, a każda z nich odpowiadała za tygodniową służbę w świątyni. Każdy Żyd po ukończeniu 20. roku życia musiał na utrzymanie świątyni łożyć co sześć miesięcy pół szekla - dowodzi Miriam Feinberg Vamosh w "Życiu codziennym w czasach Jezusa".Modlitwa była obecna w życiu Żydów na każdym kroku. Obowiązywała każdego mężczyznę od 13. roku życia i - co ciekawe - nie musiały jej spełniać kobiety, dzieci i niewolnicy. Przed jej rozpoczęciem pobożny Żyd nakładał tałes, czyli chustę modlitewną, na głowę i ramiona, a do czoła i ramienia przywiązywał tefilin, małe, skórzane pudełeczka, w których znajdowały się pergaminowe kartki z fragmentami Księgi Wyjścia i Księgi Powtórzonego Prawa. Twarzą stawał w kierunku Jerozolimy, a jeśli był w mieście - to twarz zwracał ku świątyni. W samej świątyni - ku miejscu najświętszemu, które było pustą przestrzenią. Nie brak naukowców, którzy śladu tefilinu doszukują się nawet na Całunie Turyńskim, czyli płótnie, w które zawinięte było ciało należącym całkowicie do Boga był siódmy dzień tygodnia, sobota, czyli szabat. Według Starego Testamentu zwyczaj obchodzenia cotygodniowego szabatu został wprowadzony u Izraelitów tuż po wyjściu z Egiptu do ziemi obiecanej (Wj 16,22-30), a nakaz świętowania szabatu Jahwe przykazał Mojżeszowi w Dekalogu otrzymanym na górze Synaj (Wj 20,8-11).Chleb, oliwa i winoBiblia nadaje rolnictwu rolę szczególną. Już w Księdze Wyjścia znajdują się liczne odniesienia do tego zajęcia. Nic dziwnego, ziarna zbóż były dla Żydów podstawowym produktem żywnościowym i handlowym. Z mąki pszennej pieczono chleby "pokładne", które mogli spożywać jedynie kapłani podczas szabatu, a z pośledniejszej, kukurydzianej, zwykłe pieczywo - podstawowy pokarm ludzi pisze Barbara Szczepanowicz w książce "Ziemia Święta. Geografia biblijna", rolnictwo stało na niskim poziomie technologicznym - skalista gleba nie nadawała się do uprawy przed oczyszczeniem z kamieni. Ponadto wieśniacy borykali się z wszelakimi rodzajami plag (częste klęski szarańczy), wiatrem (zwłaszcza wschodnim sirocco) i zarazami roślin. Towarami handlowymi, prócz ziarna zbóż, były głównie oliwa i wino. Biblijne rolnictwo, także to z czasów Nowego Testamentu, opierało się przede wszystkim na niewielkich gospodarstwach rodzinnych. Ich tradycja sięgała czasów, kiedy Hebrajczycy wkroczyli do ziemi obiecanej. Wtedy to każda rodzina otrzymała kawałek ziemi, którego nie mogła sprzedać. Miał być tzw. rodzinnym dziedzictwem (Pwt 19,14) i nie można go było sprzedać jako bezpośredniego daru od rolnictwem związane było pasterstwo, a z lektury Ewangelii można wyciągnąć wniosek, że było to najpopularniejsze ówczesne zajęcie. Podobnie jak rybactwo czy rzemiosło. Sam Jezus był cieślą, który to zawód odziedziczył po swoim prawnym ojcu Józefie. Do kategorii bogaczy zaliczano winogrodników i latyfundystów, o czym napomyka Ewangelia św. Mateusza (12, 1). Nienawiść do RzymuPrzypomnimy: Judea jako prowincja dostała się pod panowanie państwa rzymskiego w 63 r. przed Chrystusem. Od 6 roku rządził nią prokurator podległy legatowi Syrii. Rzymianie nie ingerowali szczególnie w wewnętrzne sprawy Żydów - najistotniejsze były dla nich spokój, płacenie podatków i rekruci. Ale Żydzi posiadali szczególne przywileje. Już Cezar za pomoc w wojnie domowej zwolnił ich z pewnych danin oraz z obowiązku dostarczania rekruta, Oktawian August zaś potwierdził te przywileje. Żydzi jako jedyni mieszkańcy imperium byli zwolnieni z oficjalnego religijnego kultu politycznej swobody był dla Żydów Sanhedryn, który mógł na przykład skazać na śmierć każdego cudzoziemca, nawet Rzymianina, który przekroczył próg świątyni przeznaczony tylko dla Żydów. W czasach Chrystusa większość w Sanhedrynie mieli saduceusze, stronnictwo żydowskie w konflikcie z faryzeuszami, interpretujące prawo na własny, czasem dość oryginalny sposób. Żydzi mieli też swoich rewolucjonistów. Historycy wspominają, że cesarskie przywileje nie robiły na Żydach najmniejszego wrażenia - nienawidzili Rzymian ze wszystkich sił. Ruch radykalnych zelotów, mający na celu wypędzenie Rzymian, sparaliżował w 6 roku niemal cała prowincję. Spokój zaprowadziły dopiero ekspedycje karne okupanta. Kwestia politycznych ambicji Żydów ujawniła się przy okazji procesu Jezusa. Gdy namiestnik Poncjusz Piłat dowiedział się, że Jezus jest Galilejczykiem, odesłał go do tetrarchy Galilei i Perei Heroda Antypasa. Tetrarcha przebywający w Jerozolimie był osobą prywatną. Tetrarcha odział Jezusa w drogie szaty i odesłał do Piłata. Obie strony były "uparte" - Piłat i Żydzi. Ewangelie podają, że prokurator użył fortelu - pozwolił Żydom wybrać więźnia, którego chcieliby uwolnić, ale Żydzi nie dali się nie zawsze było tak ugodowo. W piątym rozdziale Dziejów Apostolskich (5,36) czytamy, jak prokurator Kupidas Fadus (następca Piłata) zareagował na pielgrzymkę zorganizowaną przez niejakiego Teudasa. Gdy Teudas prowadził swoich zwolenników nad Jordan, rzymska jazda zmasakrowała uczestników pochodu. Można więc powiedzieć, że Judea była beczką prochu, która wybuchła dokładnie w 66 roku powstaniem przeciw Rzymianom. ***Zajrzyj do nowej NASZEJ HISTORII.[/b] Miesięcznik znajdą Państwo w kioskach i salonikach prasowych. Nowa NASZA HISTORIA na GRUDZIEŃTUTAJ - w serwisie mogą Państwo już teraz, nie ruszając się z domu, kupić e-wydanie Naszej Historii lub zamówić prenumeratę: także na profil Naszej Historii na FACEBOOKU i do obserwowania naszego konta na TWITTERZE.
Niektórzy przywódcy religijni głoszą także, że czerwony księżyc zapowiada powrót Jezusa na Ziemię. Na poparcie swoich teorii przedstawiają oni pewne fakty, które zbiegły się w czasie z zaćmieniem Księżyca. W 1493 roku, kiedy na Ziemi pojawił się Krwawy Księżyc, Żydzi zostali wygnani z Hiszpanii.
Fragment instalacji 'Falling Back To Earth" w Galerii Sztuki Nowoczesnej w Brisbane, Australia. Autorem wystawy, która potrwa do 11 maja jest chiński artysta Cai Guo Qiang. Dave Hunt /PAP/EPA Dave Hunt /PAP/EPA « ‹ 1 › »
Oto słowo Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”. Obecność Chrystusa na ziemi: Jego życie, słowa, czyny, a zwłaszcza śmierć na krzyżu za umiłowanych ludzi, i zmartwychwstanie, to najpotężniejsze słowo Boże o miłości.
Rozdarcie się zasłony na dwoje w chwili śmierci Jezusa symbolizuje ponad wszystko jego ofiarę, przelanie jego krwi, jako wystarczające odkupienie naszych grzechów. Wskazuje to, że miejsce najświętsze jest teraz dostępne dla wszystkich ludzi, już na wieki, zarówno Żydów jak i pogan. Gdy umarł Jezus, zasłona została rozerwana, a
Tegoroczna zbiórka na Ziemię Świętą odbędzie się 13 września, czyli już w najbliższą niedzielę. To istotny wkład Kościoła powszechnego w utrzymanie miejsc związanych z życiem Chrystusa. Fundusze przeznaczone są również dla działalności społecznej i charytatywnej Kustodii franciszkańskiej pośród lokalnych wspólnot. Eryk Gumulak SJ – Watykan Papieże Kościoła katolickiego, następcy rybaka z Galilei, zawsze zwracali szczególną uwagę na miejsca, które są świadkami życia, męki i zmartwychwstania Chrystusa, a także narodzin pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Troskę o te miejsca powierzono franciszkanom. W 1327 r. sułtan Malek An-Nacer powierzył braciom mniejszym kustodię Grobu Bożego; otrzymali oni także klasztor i kościół Narodzenia Pańskiego w Betlejem, a kilka lat później Wieczernik. W 1342 r. papieska bulla „Gratias agimus” Klemensa VII potwierdziła ich misję jako „strażników” Miejsc Świętych, w imieniu Stolicy Apostolskiej i Kościoła katolickiego. Jest to misja, którą franciszkanie prowadzą od 800 lat, aż do dzisiaj. Cenną pomocą dla działalności franciszkanów jest zbiórka na Ziemię Świętą, czyli „Collecta pro Locis Sanctis”, która zazwyczaj odbywa się w Wielki Piątek. Bracia wiernie czuwają nad Miejscami Świętymi i dbają o przyjmowanie pielgrzymów. Zajmują się także szkołami oraz szpitalami. Zabiegają także o godziwe warunki mieszkaniowe oraz tworzą miejsca pracy dla miejscowych chrześcijan. Solidarność jest dziś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Kryzys spowodowany pandemią wywołał bolesny cios dla branży turystycznej i pielgrzymkowej w Ziemi Świętej. Wielu miejscowych chrześcijan żyje dzięki tej branży i nie ma obecnie pracy. Pozbawiona darów i dochodów ze strony pielgrzymów, Kustodia franciszkańska również znajduje się w trudnej sytuacji.
2) Powrót Jezusa nie następuje w tym czasie. Mateusza 24:23-26. (23) Jeśli wtedy ktoś wam powie: Oto tu jest Chrystus, albo: Jest tam – nie wierzcie. (24) Powstaną bowiem fałszywi Chrystusowie i fałszywi prorocy i będą czynić wielkie znaki i cuda, żeby zwieść, o ile można, nawet wybranych. (25) Oto wam przepowiedziałem.
Wielkie nieba! Czy dwa tygodnie wystarczą, żeby przygotować się na koniec świata? Brzmi nierealnie, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że 9 czerwca dojdzie do zagłady ludzkości. Tak przynajmniej twierdzi pastor Ronald Weinland (70 l.) z Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Były już znaki na niebie o przybyciu Chrystusa, jak chociażby ten na niebie w Argentynie sprzed kilku dni, gdzie w niebiosach objawił się sam Jezus Chrystus. Czy Pastor Weinland mógłby się mylić? Teraz przypomina, że 9 czerwca, czyli już za dwa tygodnie, z niebios na ziemię zstąpi Syn Boży. Zanim to jednak nastąpi, ma rozpętać się wojna atomowa, którą właśnie zakończy Mesjasz. - Wojna atomowa zmusi Jezusa, by przybył i ją zakończył – przekonuje duchowny. Weinland zapowiadał już niegdyś koniec świata (konkretnie w 2012 r.), jednak przyznał się, że pomylił się wówczas w swoich obliczeniach. Teraz jest jednak święcie przekonany, że zagłada jest blisko. Sam uważa się za współczesnego św. Jana, a na swoich przepowiedniach dorobił się już milionów. Nasi Partnerzy polecają Strona główna Wiadomości Świat Pastor zapowiada koniec świata. Jezus Chrystus zstąpi na ziemię za dwa tygodnie!
Miejscem stracenia była Golgota, czyli „miejsce Czaszki”. Dziś droga na Golgotę prowadzi wąskimi uliczkami starej Jerozolimy. Całą Drogę Krzyżową upamiętnia 14 kapliczek przedstawiających poszczególne stacje męki Chrystusa. Śmierć Jezusa. A o godzinie szóstej ciemności ogarnęły ziemię (i trwały) aż do godziny dziewiątej.
"Wiele jest korzyści z rozwodu. O wiele rzadziej robię zakupy, gotuję i przestałam być sekretarką podporządkowaną oficjalnemu terminarzowi męża" - wyznaje Margaret Cook Joschka Fischer, pięćdziesięcioletni minister spraw zagranicznych Niemiec, zdecydował właśnie, że po raz czwarty zostanie mężem. Jego wybranka to o dwadzieścia jeden lat młodsza od niego studentka dziennikarstwa - panna Nicol Leske. Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder udzielił ostatnio telewizyjnego wywiadu byłemu towarzyszowi życia i zarazem ojcu dziecka swojej piątej żony, obecnej pani kanclerzowej. Rozmowie przysłuchiwała się i pani Doris Schröder, i aktualna towarzyszka życia byłego partnera tej pierwszej. Po nagraniu wszyscy poszli zgodnie na drinka. Co oczywiście skwapliwie odnotowano. "W piątek będę rozwiedziona" - wyznała europejskiej prasie Margaret Cook, żona ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Robina Cooka. "Rozwód oznacza dla mnie wyzwolenie się ze związku, w którym wszystko umarło. (...) Powinnam wydać przyjęcie na cześć tych wszystkich, którzy pomogli mi w odzyskaniu wolności, ale gdybym chciała im podziękować, party zamieniłoby się w uliczną fiestę". W innym miejscu pani Cook wyznaje: "Kiedy pytają mnie, czy dopuszczam myśl o ponownym zamążpójściu, odpowiadam, że nie. Mężczyzn po pięćdziesiątce, czyli wiekowo dla mnie odpowiednich, nie miałabym już siły podtrzymywać na duchu, wspierać emocjonalnie i okazywać im tyle atencji, ile potrzebują. To już nie dla mnie. Cieszę się, że wiem już, jak toksyczne mogą być związki między kobietą a mężczyzną". Pośród szczerych zwierzeń byłej pani ministrowej znalazło się i takie: "Wiele jest korzyści z rozwodu. O wiele rzadziej robię zakupy, rzadziej gotuję i przestałam być sekretarką podporządkowaną oficjalnemu terminarzowi męża". Ciekawe, jakie odczucia towarzyszyły przy tej lekturze nowej żonie Robina Cooka - Gaynor. Na marginesie - o kilkadziesiąt lat młodszej od ministra. Czy dała wiarę byłej żonie zwierzającej się nie tylko z alkoholizmu byłego męża, ale i jego zmiennych nastrojów i niewierności? Margot Klestil-Löffler przez jedenaście lat była kochanką austriackiego prezydenta Thomasa Klestila. Dwadzieścia dwa lata młodszą od pani prezydentowej. Dziś już pani eksprezydentowej. Odbył się bowiem ślub pana prezydenta z Margot, która z byłej kochanki stała się żoną. Była pani prezydentowa trwającą kilka lat publiczną aferę tak skomentowała: "Kiedy człowiek niespodziewanie znajdzie się w sytuacji ekstremalnej, odnajduje w sobie siły, o jakich istnienie sam by siebie nie podejrzewał". Za taką właśnie postawę była pani prezydentowa została uhonorowana tytułem kobiety roku. Wracamy na ziemię, a tu kolejna "niespodzianka": "Na świecie jest więcej kobiet, które choć raz w ciągu godziny odbyły stosunek seksualny kolejno z dwoma mężczyznami, niż tych, które przez całe życie wytrwały w monogamii" - twierdzi na łamach tygodnika "Der Spiegel" brytyjski biolog Robin Baker, cytowany niedawno przez mój macierzysty tygodnik. Cytat ma dowodzić, że kobiety są równie skłonne do niewierności jak mężczyźni. Co więcej - jak wynika z dalszej części badań - niejeden szczęśliwy tatuś nie powinien być do końca pewien, czy aby na pewno jest tym tatusiem. Ktoś mógł go po prostu uprzedzić. To według naukowca. Z oglądu rzeczywistości zdaje się z tych badań wynikać zgoła coś innego. Po pierwsze, chyba nie niewierności kobiet należałoby tutaj dowodzić, lecz po prostu ich nieobyczajności. Nie mówiąc już o tym, że gdyby się rozejrzeć dookoła, i tak okazałoby się, że nieobyczajnych kobiet jest znacznie mniej niż tych wiernych aż po grób. I na nic naukowe opowieści o tym, że "szczegółowe obserwacje życia szympansów potwierdzają sensacyjne tezy". Brytyjski biolog przekonuje, że kobiety robią seksualne wypady w poszukiwaniu mężczyzn, którzy mogą zaoferować ich potencjalnemu potomstwu najlepszy materiał genetyczny. Trzeba przyznać, że pan Baker to nie lada optymista. Kobieta, która decyduje się na dziecko, z pewnością bardziej starannie, niż sugeruje badacz, dobiera kandydata na ojca. To po pierwsze. Zwłaszcza że nie wystarczy ot tak sobie wyskoczyć na genetyczne zakupy i idealny kandydat na tatusia czeka za pierwszym zakrętem. Zdaje się, że niejedna kobieta wyprowadziłaby pana profesora w tym względzie szybko z błędu. Po co więc od razu porywać się na przeprowadzanie kosztownych badań? Wystarczy czasami poczytać prasę i wyciągać wnioski z tego, co zostało już dowiedzione. We "Frankfurter Allgemeine Zeitung" opublikowano wyniki badań dotyczące "zamiany ról między kobietą i mężczyzną w wykonywaniu prac domowych". Czy więc - idąc tropem biologa - kiedy kobiety wybierają się na prokreacyjne eskapady, to ich partnerzy zakasują rękawy i zabierają się do roboty? Domowej? Nic z tego. Na ankietowe pytanie, komu lepiej idzie zmywanie naczyń, aż 88 proc. mężczyzn odpowiada, że kobietom. W gotowaniu pierwszeństwo przypadło im w 72 proc. W myciu okien - tyleż samo. I co na to główni bohaterowie domowych historii? Na pytanie, które miejsce w konfliktach zajmują nieporozumienia na tle podziału prac domowych, co trzecia kobieta odpowiada, że pierwsze. Zaskakujące, że tylko 9 proc. mężczyzn w niemyciu naczyń nie widzi żadnego powodu do domowej sprzeczki. Czy rzeczywiście jest to zaskakujące? Dla większości odpytywanych mężczyzn tradycyjny podział ról domowych to ciągle najlepsze rozwiązanie. Czy aby również nie dla tych, którzy wpadną nam w oko podczas genetycznej eskapady? A może bezpieczniej wrócić na ziemię... Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniutygodnika wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Ostatnio widziałem obrazek podpisany słowami „ nie mam czasu na Jezusa, bo jestem za młody, później za-kochany, za-pracowany, za-troskany za-stary no i tak ciągle jest jakieś za,za,za, aż jest za-późno”. Im więcej wiemy o Jezusie, im bardziej znamy Słowo Boże, im częściej nam zwiastowano ewangelię i wzywano do nawrócenia
Do „powrotu do Galilei”, aby zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego i stać się świadkami Jego zmartwychwstania – zachęcał Franciszek podczas liturgii Wigilii Paschalnej odprawianej w Wielką Sobotę późnym wieczorem w Bazylice św. Piotra w Watykanie. „To nie jest krok wstecz, to nie jest nostalgia. Jest to powrót do pierwszej miłości, aby otrzymać ogień, który Jezus zapalił w świecie i zanieść go wszystkim, aż po krańce ziemi” – mówił papież. W czasie Liturgii Sakramentów Ojciec Święty udzielił sakramentów chrztu, komunii św. i bierzmowania dziesięciu katechumenom. Połowa z nich to byli Włosi, a pozostali pochodzili z Białorusi, Francji, Libanu, Senegalu i Paschalną, wielką i najświętszą noc całego roku, matkę wszystkich wigilii, jak nazywał ją św. Augustyn, rozpoczęła Liturgia Światła w Bazylice św. Piotra. Papież poświęcił ogień, i zapalił paschał, która symbolizuje zmartwychwstałego Chrystusa, na którym wcześniej umieścił litery greckiego alfabetu „Alfa” i „Omega”, wyżłobił znak krzyża oraz cyfry roku 2014 wypowiadając słowa: „Chrystus wczoraj i dziś, początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i wieczność, Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki wieków. Amen”. Na paschale umieścił również pięć ozdobnych czerwonych gwoździ, symbolizujących rany Chrystusa. Papież Franciszek zapalił paschał, od którego w pogrążonej w mroku bazylice zgromadzeni odpalali świece. Po dłuższej chwili świątynia rozbłysła morzem światła. W ciszy rozległo się trzykrotnie zawołanie: „Światło Chrystusa!”, na które zgromadzeni w bazylice odpowiadali śpiewając: „Bogu niech będą dzięki!” Z przedsionka papież Franciszek ze świecą wraz z orszakiem przeszedł główną nawą bazyliki do Konfesji św. Piotra. Po ustawieniu paschału pośrodku prezbiterium świątyni i jego okadzeniu diakon odśpiewał hymn „Exultet”, zaczynającą się od słów: „Weselcie się już zastępy Aniołów w niebie! Weselcie się słudzy Boga! Niech zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo!”. Pieśń ta jest śpiewna tylko raz w roku, właśnie w trakcie Wigilii Paschalnej. Podczas Liturgii Słowa w językach: francuskim, hiszpańskim, angielskim, włoskim i po łacinie odczytano fragmenty Starego i Nowego Testamentu przypominające historię zbawienia, poczynając od stworzenia świata, przez wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej, proroctwa zapowiadające Mesjasza aż do Ewangelii o Zmartwychwstaniu Jezusa. Każde z czytań przeplatał śpiew Psalmów. Powróciła też po raz pierwszy po Wielkim Poście pieśń „Alleluja”. W homilii papież nawiązał do Ewangelii o Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, w której oznajmia On kobietom, że udaje się do Galilei. „Galilea jest miejscem pierwszego powołania, gdzie wszystko się zaczęło! Powrócić tam, powrócić do miejsca pierwszego powołania” – powiedział Franciszek i wyjaśniał, co oznacza „powrót do Galilei”, czyli odczytanie wszystkiego, wychodząc od krzyża i od zwycięstwa. „Odczytać na nowo – przepowiadanie, cuda, nową wspólnotę, entuzjazmy i niewypełnienie obowiązków, aż do zdrady – odczytać ponownie wszystko wychodząc od końca, który jest nowym początkiem, od tego najwyższego aktu miłości” – mówił papież. Franciszek podkreślił, że „dla każdego z nas u źródła drogi z Jezusem jest jakaś `Galilea`”. „`Pójść do Galilei` oznacza coś pięknego, oznacza dla nas odkrycie na nowo naszego chrztu jako żywego źródła, zaczerpnięcie nowej energii u korzeni naszej wiary i naszego doświadczenia chrześcijańskiego” – zaznaczył papież. Wyjaśniając sens „powrotu do Galilei” zwrócił uwagę, że słowa te oznaczają przede wszystkim powrót do tego żywego punktu, w którym Boża łaska dotknęła człowieka na początku drogi. „To od tej iskry mogą rozpalić ogień na dzisiaj, na każdy dzień, i zanieść ciepło i światło do moich braci i sióstr. Od tej iskry zapala się pokorna radość, taka radość, która nie uwłacza cierpieniu i rozpaczy, radość dobra i łagodna” – mówił Franciszek. Zwrócił uwagę, że w życiu chrześcijanina, po chrzcie jest też „Galilea” bardziej egzystencjalna. Jest to doświadczenie osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem, który wzywa do pójścia za Nim i uczestniczenia w Jego misji. „W tym sensie powrót do Galilei oznacza strzeżenie w sercu żywej pamięci tego wezwania, kiedy Jezus przechodził na mojej drodze, miłosiernie na mnie spojrzał, poprosił mnie, bym za Nim poszedł. Oznacza odzyskanie pamięci o tej chwili, kiedy Jego oczy spotkały się z moimi, chwili w której pozwolił mi odczuć, że mnie kocha” – wyjaśniał Franciszek i zachęcił do odpowiedzi na pytania: „Co jest moją Galileą? Gdzie jest moja Galilea? Czy o niej pamiętam? Czy o niej zapomniałem? Czy poszedłem drogami i ścieżkami, które sprawiły, że o niej zapomniałem? Panie, pomóż mi: powiedz mi, co jest moją Galileą; Ty wiesz, że chcę tam wrócić, aby Ciebie spotkać i dać się objąć Twoim miłosierdziem”. Papież podkreślił, że Ewangelia Wielkanocy jest jasna. „Trzeba tam powrócić, aby zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego i stać się świadkami Jego zmartwychwstania. To nie jest krok wstecz, to nie jest nostalgia. Jest to powrót do pierwszej miłości, aby otrzymać ogień, który Jezus zapalił w świecie i zanieść go wszystkim, aż po krańce ziemi” – mówił Franciszek. Na zakończenie wskazał na „Galileę pogan” i zachęcał aby odnieść się do niej z perspektywy Zmartwychwstałego i perspektywy Kościoła”. „Wyruszmy w drogę!” – zaapelował. Po wygłoszeniu homilii odśpiewano Litanię do Wszystkich Świętych. Franciszek poświęcił wodę. Odmówiono przyrzeczenia chrzcielne. Następnie papież udzielił sakramentów Chrztu i Bierzmowania 10 katechumenom. Wśród nich było pięciu Włochów oraz nowoochrzczeni z Białorusi – Julia Diemiańczuk, z Francji, Libanu, Senegalu i Wietnamu. Najmłodszy z Włoch miał 7 lat a najstarszy, Wietnamczyk – 58 lat. W odmówionej po włosku modlitwie wiernych wznoszono do Boga prośby: „Opiekuj się Kościołem Swoją Oblubienicą; Uświęcaj życie kapłanów; Umacniaj wiarę ochrzczonych. Oświecaj umysły rządzących; Zniwecz plany wojen; Nawróć serca okrutników. Pomnażaj miłość małżonków; Ożywiaj nadzieję młodych; Uśmierz cierpienia chorych. Wyzwól grzeszników z niewoli; Niewierzącym ukaż Swoje oblicze; Rozproszone dzieci przyprowadź do Swojej miłości. Podnieś na duchu zniechęconych; Podtrzymaj w walce umierających; Zmarłych przyjmij do wiecznej chwały.” Na zakończenie uroczystości Franciszek raz jeszcze zachęcił wszystkich: „Nie bójcie się, idźcie do Galilei aby spotkać Pana” i złożył życzenia dobrych i błogosławionych Świąt Wielkanocnych. Mszę św. w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego odprawi sam papież, bez koncelebransów. Ojciec Święty nie wygłosi kazania. Rozpocznie się ona o godz. i potrwa około półtorej godziny, a w samo południe Franciszek udzieli błogosławieństwa „Urbi et Orbi” (miastu i światu).Homilia:Ewangelia Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa rozpoczyna się od wyruszenia kobiet do grobu o świcie, w dzień po szabacie. Idą do grobu, aby oddać cześć ciału Pana, ale okazało się, że jest on otwarty i pusty. Anioł z mocą rzekł do nich: „Wy się nie bójcie!” (Mt 28,5) i nakazał im, by zaniosły tę wieść uczniom: „Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei” ( Kobiety natychmiast pobiegły, a podczas drogi sam Jezus wyszedł im na spotkanie i powiedział: „Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą” ( Po śmierci Mistrza, uczniowie się rozproszyli. Ich wiara się załamała, wszystko zdawało się skończone, pewniki upadły, nadzieje zgasły. Ale teraz to, co głosiły kobiety, choć wydawało się nie do uwierzenia, nadchodziło jak promień światła w ciemności. Rozeszła się wieść: Jezus zmartwychwstał, jak zapowiedział … A także to polecenie, aby pójść do Galilei; kobiety usłyszały to dwukrotnie – najpierw od anioła, a następnie od samego Jezusa: „niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą”. Galilea jest miejscem pierwszego powołania, gdzie wszystko się zaczęło! Powrócić tam, powrócić do miejsca pierwszego powołania. Jezus przechodził nad brzegiem jeziora, kiedy rybacy zarzucali sieci. Wezwał ich, a oni zostawili wszystko i poszli za Nim (por. Mt 4,18-22). Powrót do Galilei oznacza ponowne odczytanie wszystkiego, wychodząc od krzyża i od zwycięstwa. Odczytać na nowo – przepowiadanie, cuda, nową wspólnotę, entuzjazmy i niewypełnienie obowiązków, aż do zdrady – odczytać ponownie wszystko wychodząc od końca, który jest nowym początkiem, od tego najwyższego aktu miłości. Także dla każdego z nas u źródła drogi z Jezusem jest jakaś „Galilea”. „Pójść do Galilei” oznacza coś pięknego, oznacza dla nas odkrycie na nowo naszego chrztu jako żywego źródła, zaczerpnięcie nowej energii u korzeni naszej wiary i naszego doświadczenia chrześcijańskiego. Powrót do Galilei oznacza przede wszystkim powrót tam, do tego żywego punktu, w którym Boża łaska dotknęła mnie na początku drogi. To od tej iskry mogą rozpalić ogień na dzisiaj, na każdy dzień, i zanieść ciepło i światło do moich braci i sióstr. Od tej iskry zapala się pokorna radość, taka radość, która nie uwłacza cierpieniu i rozpaczy, radość dobra i łagodna. W życiu chrześcijanina, po chrzcie jest też „Galilea” bardziej egzystencjalna: doświadczenie osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem, który wezwał mnie do pójścia za Nim i uczestniczenia w Jego misji. W tym sensie powrót do Galilei oznacza strzeżenie w sercu żywej pamięci tego wezwania, kiedy Jezus przechodził na mojej drodze, miłosiernie na mnie spojrzał, poprosił mnie, bym za Nim poszedł. Oznacza odzyskanie pamięci o tej chwili, kiedy Jego oczy spotkały się z moimi, chwili w której pozwolił mi odczuć, że mnie kocha. Dzisiaj, tej nocy każdy z nas może zadać sobie pytanie: co jest moją Galileą? Gdzie jest moja Galilea? Czy o niej pamiętam? Czy o niej zapomniałem? Czy poszedłem drogami i ścieżkami, które sprawiły, że o niej zapomniałem? Panie, pomóż mi: powiedz mi, co jest moją Galileą; Ty wiesz, że chcę tam wrócić, aby Ciebie spotkać i dać się objąć Twoim miłosierdziem. Ewangelia Wielkanocy jest jasna: trzeba tam powrócić, aby zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego i stać się świadkami Jego zmartwychwstania. To nie jest krok wstecz, to nie jest nostalgia. Jest to powrót do pierwszej miłości, aby otrzymać ogień, który Jezus zapalił w świecie i zanieść go wszystkim, aż po krańce ziemi. „Galilea pogan” (Mt 4,15; Iz 8,23): perspektywy Zmartwychwstałego, perspektywy Kościoła; intensywne pragnienie spotkania … Wyruszmy w drogę!Drogi Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.Zbudowana na kształt łba węża od zewnątrz, wyglądająca jak pysk węża od wewnątrz z siedliskiem demonów za tronem tzw. "papieża". Dlatego Apokalipsa nazywa ten odstępczy kościół "wielką nierządnicą" mającą siedzibę na siedmiu wzgórzach (Rzym jest na siedmiu wzgórzach). Pijaną krwią świętych i świadków Jezusa {"type":"film","id":8827,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Powr%C3%B3t+na+Ziemi%C4%99-1966-8827/tv","text":"W TV"}]}Ten film nie jest obecnie dostępny na platformach VOD.{"tv":"/film/Powr%C3%B3t+na+Ziemi%C4%99-1966-8827/tv","cinema":"/film/Powr%C3%B3t+na+Ziemi%C4%99-1966-8827/showtimes/_cityName_"} Po przeżyciach wojennych Stefan nie potrafi wrócić do normalnego życia. Wciąż wspomina okupację, kiedy wraz z żoną uciekł z transportu. Oboje, skrajnie wyczerpani, postanowili popełnić samobójstwo. Kiedy Wanda skoczyła do rzeki jemu zabrakło odwagi. Teraz żyje z poczuciem winy za jej śmierć. Pewnego dnia spotyka na ulicy żonę, którą uratowali wtedy przypadkowi ludzie. Rozstają się jednak, kiedy Wanda dowiaduje się prawdy... [opis dystrybutora]
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie 2. Objawienie Jezusa na weselu w Kanie 3. Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia 4. Przemienienie na górze Tabor 5. Ustanowienie Eucharystii Tajemnice Bolesne 1. Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu 2. Biczowanie Pana Jezusa 3. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa 4. Dźwiganie krzyża na Kalwarię 5
Dzisiejszy felieton przekazuję z Betlejem, gdzie od tygodnia trwa kapituła Braci Mniejszych z Kustodii Ziemi Świętej. W Casa Nova – Domu Pielgrzyma przy Bazylice Narodzenia 46 przedstawicieli 300 osobowej wspólnoty kustodialnej, wywodzącej się z 23 krajów świata, ocenia działalność ostatniego trzechlecia oraz wytycza program na następne lata. Wybór Betlejem był opatrznościowy. Przede wszystkim miejsce to pozwala na konfrontację naszego życia i działalności z początkami historii Zbawiciela, który narodził się w ubogiej grocie. We wcieleniu i narodzeniu Jezusa Chrystusa Bóg posłużył się tym, co po ludzku patrząc, jest kruche i mało znaczące. Również dzisiaj, podobnie jak w wielowiekowej historii Kustodii Ziemi Świętej, Bóg działa przez zwykłych i słabych ludzi, aby tajemnicę swojego objawienia mogli poznawać i czcić chrześcijanie z całego świata. Drugim, ważnym motywem wyboru Betlejem na miejsce kapituły, była chęć wyrażenia solidarności z miejscową wspólnotą chrześcijańską, która żyje odcięta murem, w coraz trudniejszych warunkach. Kapituła pod przewodnictwem Kustosza Ziemi Świętej przyjęła jako myśl przewodnią, pytanie: „Panie, co chcesz, abyśmy czynili w Ziemi Świętej?”. W swojej relacji o. Pierbattista Pizzaballa przedstawił trzy podstawowe aspekty życia Kustodii Ziemi Świętej: doświadczenie wiary (życie według zasad świętej Ewangelii), wymiar wspólnotowy (uznając braci jako dar od Pana) oraz priorytet ewangelizacyjny Kustodii, zwanej „perłą franciszkańskich misji”. Przyjęcie z wdzięcznością przeszłości, zaangażowanie z entuzjazmem w teraźniejszość oraz ufne spojrzenie w przyszłość są cechami charakteryzującymi naszą franciszkańską tożsamości w Ziemi Świętej. Mając na uwadze przygotowania całego zakonu do jubileuszu 800 lecia istnienia, przypadającego w 2009 roku, kapituła kustodialna przyjęła za wzór doświadczenie uczniów z Emaus. Ich droga stała się punktem wyjścia refleksji na temat naszego powołania. Mimo niepewności i wielu pytań o sens naszej misji w obecnej sytuacji, wspólnota Braci Mniejszych w Ziemi Świętej, powiedział ojciec Kustosz, „pragnie stać się proroczym znakiem łaski odkupienia, daru pojednania i pokoju dla mieszkańców tego rejonu oraz dla pielgrzymów przybywających z różnych stron świata”. Celem tej duchowej drogi jest powrót do „łaski pierwotnego powołania”. Przykład Emaus wskazuje na uprzywilejowaną relację z Panem Jezusem objawiającym się w Słowie Bożym i w Eucharystii. Bracia pełniący służbę w Ziemi Świętej powinni cechować się nie tylko głęboką znajomością Pisma Świętego, ale również szczególną miłością dla człowieczeństwa Jezusa Chrystusa i dla tajemnic naszego odkupienia, które dokonały się na tej ziemi. Nie chodzi o dewocjonalne praktyki religijne, lecz o gruntowną duchowość opartą na autentycznej przyjaźni z Jezusem. Międzynarodowość, która charakteryzuje Kustodię, jest wielką wartością. Należy ją docenić i zachować ponieważ, jak widać, przynosi obfite owoce w pracy franciszkanów w Ziemi Świętej. Jest ona przede wszystkim cenną okazją do poznania i do dzielenia się kulturami, które łączy przewyższająca je mądrość Ewangelii. W tutejszej rzeczywistości zranionej podziałami i trwającym konfliktem, zakonna jedność Braci Mniejszych jest priorytetem, na którym opiera się autentyczność świadectwa życia religijnego. W kontekście całego zakonu, wspólnota Kustodii Ziemi Świętej, jest jedną z najbardziej interesujących struktur. Już w 1217 roku w Asyżu (790 lat temu), na pierwszej kapitule pod przewodnictwem św. Franciszka, zostały powołane do istnienia liczne prowincje, gdzie Bracia Mniejsi mieli nieść Dobrą Nowinę. Jedenasta prowincja tzw. „zamorska” lub „Syrii” czy”Ziemi Świętej” obejmowała tereny południowo-wschodniej części Morza Śródziemnego, czyli obecnego Bliskiego Wschodu. Od samego początku istnienia zakonu wymiar misyjny był jednym z jego podstawowych charyzmatów. Na tym też polu zakon zapisał jedną ze swoich piękniejszych stronic historii. Widać to najlepiej na przykładzie Ziemi Świętej. Ta spuścizna jest na pewno dziś dla nas przedmiotem chwały, ale musi stać się jednocześnie wezwaniem do większego osobistego zaangażowania dla sprawy ewangelizacji. Powołanie misyjne jest przede wszystkim darem a dopiero później wyborem. W regule św. Franciszka czytamy: „Bracia, którzy za boskim natchnieniem zechcieliby udać się do saracenów i innych niewiernych, niech proszą swoich ministrów prowincjalnych o pozwolenie” (2 Reg 12,1). Cenne wskazówki dotyczące sposobu tej działalności misyjnej znaleźć można w tak zwanej regule nie zatwierdzonej. „Bracia zaś, którzy udają się, mogą w dwojaki sposób duchownie wśród nich postępować. Jeden sposób: nie wdawać się w kłótnie ani w spory, lecz być poddanymi wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu na Boga (1 P 2,13) i przyznawać się do wiary chrześcijańskiej. Drugi sposób: gdyby widzieli, że tak się Panu podoba, niech głoszą słowo Boże” (1 Reg 16,5-7). We wtorek, 5 czerwca, braci kapitulnych odwiedził abp Antonio Franco, Nuncjusz i Delegat Apostolski w Ziemi Świętej. Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej, po serdecznym powitaniu, podziękował franciszkanom za wielowiekową troskę o sanktuaria i wspólnotę lokalnego Kościoła. W sposób szczególny zwrócił uwagę na kilka aspektów franciszkańskiej misji w Ziemi Świętej. W sanktuariach, w większości obsługiwanych przez Braci Mniejszych, pielgrzymi powinni znaleźć jak najlepsze przyjęcie i opiekę duchową. W ważniejszych z nich nie powinno zabraknąć regularnej obecności kapłanów dyspozycyjnych do administracji sakramentu pojednania i pokuty. Abp Franco zachęcił ponadto zakonników do wysiłku zharmonizowania międzynarodowego charakteru Kustodii z potrzebą inkulturacji w rzeczywistości Kościoła lokalnego. W tym kontekście bardzo mocno został podkreślony aspekt jedności Kościoła, jako wartości, która określa i uwierzytelnia nasze świadectwo wiary w Jezusa Chrystusa. Po zakończeniu oficjalnego przemówienia wywiązał się żywy i interesujący dialog dotyczący wielu aktualnych tematów takich jak: szkoły katolickie, relacje ze światem muzułmańskim i żydowskim oraz formacja ciągła. Na zakończenie swej wizyty Nuncjusz Apostolski życzył braciom owocnej pracy podczas kapituły oraz kreatywnej kontynuacji tej ważnej dla Kościoła powszechnego misji. Inną miłą niespodzianką dla wszystkich braci zebranych na kapitule był telegram jaki otrzymaliśmy od papieża Benedykta XVI. Ojciec Święty wyraził w nim uznanie dla historycznej roli franciszkanów w służbie Kościołowi w Miejscach Świętych, zapewnił o modlitewnej pamięci oraz udzielił apostolskiego błogosławieństwa. W ubiegły czwartek, w uroczystość Bożego Ciała, kapituła przerwała obrady, by bracia mogli wziąć udział w celebracji uroczystości w bazylice zmartwychwstania Pańskiego w Jerozolimie. Kontemplacja tajemnicy Ciała i Krwi Pańskiej pozwoliła wszystkim dostrzec głębię naszego powołania chrześcijańskiego i franciszkańskiego, w centrum którego znajduje się Eucharystia. Już święty Franciszek gorąco zachęcał wszystkich braci do czerpania sił z Eucharystii. Zwracając baczną uwagę na należytą cześć do Eucharystii zachęcał ich także, by to właśnie z niej czerpali wzór do naśladowania Chrystusa. Zapewniając wszystkich słuchaczy Radia Maryja i widzów telewizji TRWAM o modlitwie w Grocie Narodzenia polecam waszej pamięci intencje franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej. Obyśmy za przykładem św. Franciszka nadal wiernie służyli Chrystusowi chrześcijanom kościoła lokalnego oraz pielgrzymom. jk
Pani Marianna pisze Przez kilka miesięcy czułam się jakbym była w raju Adorował mnie nieustannie Przynosił kwiaty zapraszał na kawę wpadał do Powrót na ziemię | Niedziela.pl Ocena: +1 0 Podziel się:
Wierzący w bliski koniec świata organizują się w grupy. Członkowie jednej z nich, noszącej nazwę "2028 The End", twierdzą, że powrót Jezusa można wyliczyć za pomocą równania matematycznego - donosi powołują się na Ewangelię wg św. Mateusza. Tłumaczą, że chociaż nie znają "dnia ani godziny" w kalendarzu gregoriańskim, powrót Chrystusa przypadnie w Święto Trąbek, czyli Nowy Rok w kalendarzu zdaniem nasza planeta ma tylko 6 tys. lat. Na jednej ze stron internetowych poświęconych apokalipsie jest też mowa o "niepodważalnych, fizycznych dowodach" na to, że w czasach Noego Ziemię zalały wody potopu. Czytamy tam także o ponownym przyjściu Chrystusa, ktore ma nastąpić dokładnie 2 tys. lat po jego śmierci. To najważniejszy biblijny trop, jaki Bóg dał ludzkości przez proroków. Jego syn Jezus Chrystus powróci dokładnei 2 tys. lat po swojej śmierci na krzyżu, nie wcześniej i nie później - napisano. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez także: Oglądaj też: Odnaleźli pierścień Piłata. Niezwykłe znalezisko z I w.
W Jego ranach. VI. MODLITWA JEZUSA W OGRÓJCU. Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną; towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami
For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Powrót na ziemię. Connected to: {{:: Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Powrót na ziemię Gatunek psychologiczny Rok produkcji 1966 Data premiery 3 lutego 1967 Kraj produkcji Polska Język polski Czas trwania 80 minut Reżyseria Stanisław Jędryka Scenariusz Krzysztof Gruszczyński Główne role Ewa KrzyżewskaStanisław MikulskiBarbara Bargiełowska Muzyka Wojciech Kilar Zdjęcia Stanisław Loth Scenografia Bolesław Kamykowski Montaż Lidia Pacewicz Produkcja Zespół Filmowy Rytm Powrót na ziemię – polski film psychologiczny z 1966 roku, w reżyserii Stanisława Jędryki. Obsada aktorska Ewa Krzyżewska − Wanda-Irena Stanisław Mikulski − Stefan Barbara Bargiełowska − gospodyni Stefana Maria Omielska − pielęgniarka Irena Szczurowska − Renata, przyjaciółka Edka Aleksander Fogiel − recepcjonista w hotelu Janusz Kłosiński − kolejarz Zawiślak Leon Niemczyk − lekarz Witold Pyrkosz − Edek, kolega Stefana Tadeusz Schmidt − mężczyzna rozprawiający się z kapusiem Feliks Żukowski − mężczyzna w dworcowej restauracji Janusz Gajos − żołnierz eskortujący rannego mówcę Andrzej Herder − znajomy Wandy-Ireny Linki zewnętrzne Powrót na ziemię w bazie Filmweb Powrót na ziemię w bazie IMDb (ang.) Powrót na ziemię w bazie Zdjęcia z filmu Powrót na ziemię w bazie Filmoteki Narodowej „Fototeka”pdeKategorie: Polskie filmy psychologicznePolskie filmy z 1966 rokuPolskie filmy czarno-białeFilmy w reżyserii Stanisława JędrykiFilmy Zespołu Filmowego Rytm {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$
Nie zapominajcie o tym: trzeba patrzeć na krzyż, ale patrzeć na niego od wewnątrz. Jest takie piękne nabożeństwo polegające na odmawianiu modlitwy Ojcze nasz za każdą z pięciu ran: kiedy modlimy się Ojcze nasz, starajmy się wejść poprzez rany Jezusa w głąb, do środka, właśnie do Jego serca.
Drukuj Powrót do artykułu03 grudnia 2021 | 19:06 | amir | Warszawa Ⓒ Ⓟ Materiały prasoweJezus fascynuje. Do dzisiaj trafia do ludzi Jego przesłanie, Jego słowa, Jego życie. Ten człowiek z Galilei poruszył bardziej niż wielcy filozofowie, poeci i politycy wszech czasów. Jaka jest ta fascynacja? Kim naprawdę był Jezus? Co robił i czego nauczał? Jaki jest sens jego śmierci? Czy relacje o jego zmartwychwstaniu są wiarygodne? A co Jezus ma nam dzisiaj do zaoferowania?Najnowsza książka Wydawnictwa Św. Wojciecha z Poznania „Fascynacja Jezusem” obala wiele mitów, półprawd i legend o Chrystusie. Odpowiada na pytanie kim na prawdę był niezwykły Nazarejczyk. Wszyscy, którzy zapoznają się z publikacją mogą wygrać podróż do Ziemi Świętej. Więcej informacji o książce i konkursie dostępnych jest na stronie Werner i Guido Baltes próbują znaleźć odpowiedzi na te pytania. Książka napisana zrozumiałym językiem, gdzie poza interpretacjami autorów, znajdziemy solidną dawkę wiedzy Werner, ur. 1957, niemiecki językoznawca i teolog. Od 2016 roku jest profesorem teologii w kontekście globalnym na Uniwersytecie Tabor w Marburgu. Pracuje jako tłumacz Biblii, autor i mówca, publikuje z zakresu językoznawstwa (afrykanistyka) i teologii (życie duchowe, misja) oraz regularnie pisze felietony w chrześcijańskich czasopismach. W 2017 roku był kuratorem wystawy biblijnej „Nasza księga” z okazji jubileuszu reformacji w Augsburgu i Baltes, ur. 1968, niemiecki teolog, autor piosenek. W 2013 roku otrzymał Nagrodę im. Johanna Tobiasa Becka za badania nad hebrajską Ewangelią i tradycją rekomendacje książki:Jezus – słyszymy to imię od dzieciństwa. W domu, na katechezie, w kościele. Ale czy tak naprawdę wiemy kim był i jest nasz Bóg? Książka „Fascynacja Jezusem” może prowadzić tylko do jednego… Do rzeczywistej fascynacji Synem Bożym! W przystępny sposób mierzy się z wszelkimi wątpliwościami, podpiera badaniami naukowymi i co najważniejsze prowadzi do realnego poznania Jezusa. Moim marzeniem jest, aby tę książkę przeczytał każdy katolik. Po lekturze nie będziemy już zaprzątać sobie głowy pytaniami: czy Jezus żył rzeczywiście? Pozostanie nam pytanie: w jaki sposób być jeszcze bliżej Jezusa? Ta książka sama w sobie jest do tego idealną drogą”. Damian Krawczykowski – dziennikarz, autor, redaktor, serdecznie książkę „Fascynacja Jezusem”. Świetne kompendium wiedzy o Jezusie napisane w sposób przystępny, jednocześnie merytoryczny i naukowy. Książka inspiruje, poszerza horyzonty i pobudza wiarę. Niezbędnik w bibliotece każdego katechety. Bez wątpienia ułatwi prowadzenie zajęć lekcyjnych na trudne tematy, np. Skąd wiemy czy Jezus istniał naprawdę? Jaką mamy pewność, że dokonywał cudów, zmartwychwstał i żyje w swoim Kościele? Dlaczego fascynował i nadal fascynuje tak wielu ludzi na całym świecie? Jerzy Jabłoński – teolog, pedagog, autor.„Pomimo postępującej w naszym kręgu kulturowym laicyzacji, trudno dziś pozostać obojętnym wobec Jezusa z Nazaretu, który żył dwa tysiące lat temu, położył fundamenty naszej cywilizacji, a od Jego narodzin liczymy lata nowej ery. Jedni z Nim walczą, inni widzą w Nim Syna Bożego. Spór o Jezusa często przybiera formę sporu o Kościół i jego miejsce we współczesnym świecie. Wobec wielu uprzedzeń i emocji towarzyszących tym kontrowersjom, trzeba przede wszystkim ustalić, czy był i kim był Jezus? Od odpowiedzi na te wątpliwości zależy rozumienie Kościoła i jego misji. Książka Rolanda Wernera i Guido Baltesa w bardzo przystępny i jedocześnie źródłowo udokumentowany sposób, odpowiada na te pytania i inspiruje do refleksji”. ks. dr Adam Adamski COr, wykładowca na Wydziale Teologicznym UAM oraz przełożony klerykatu Oratorium Kongragacji św. Filipa Neri. Autor i ukazała się nakładem Wydawnictwa Św. Wojciecha z Poznania. Wygraj 2 wyjazdy do Ziemi Świętej!Więcej o książce i konkursieDrogi Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.Fragment "Dzienniczka" św. Faustyny dotyczący ponownego przyjścia Pana Jezusa na Ziemię, czyli o Apokalipsie! 83. Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się
{"id":"277320","linkUrl":"/film/Powr%C3%B3t+na+praojc%C3%B3w+ziemi%C4%99-1985-277320","alt":"Powrót na praojców ziemię"}Ten film nie ma jeszcze zarysu fabuły. {"tv":"/film/Powr%C3%B3t+na+praojc%C3%B3w+ziemi%C4%99-1985-277320/tv","cinema":"/film/Powr%C3%B3t+na+praojc%C3%B3w+ziemi%C4%99-1985-277320/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Na razie nikt nie dodał opisu do tego filmu. Możesz być pierwszy! Dodaj opis filmuNa razie nikt nie dodał wątku na forum tego swoich sił i podziel się być pierwszy! Dodaj wątek na forum
Wstęp. Omawiając Łukaszową perykopę o przemienieniu Jezusa na górze, Benedykt XVI zwraca uwagę, że Exodusem (Łk 9,31 – ἔξοδος), o którym Jezus rozmawiał tam z Mojżeszem i Eliaszem jako o wydarzeniu, które ma się wkrótce dopełnić w Jeruzalem, jest Krzyż Jezusa jako Jego wyjście z tego świata, przejście przez „Morze Czerwone” Męki i wejście do chwały .Fundamentalną rzeczą jest wznowienie pielgrzymek i turystyki do Ziemi Świętej – mówi ojciec Francesco Patton zachęcając do jak najszybszego powrotu do Ojczyzny Jezusa. Wskazuje, że dzięki masowym szczepieniom sytuacja sanitarna jest bardzo dobra. Teraz największym wyzwaniem jest odbudowanie zatrudnienia, a to jest niemożliwe bez pielgrzymów. Beata Zajączkowska – Watykan Franciszkański kustosz Ziemi Świętej podkreśla, że pandemia szczególnie dramatycznie odbiła się na chrześcijanach, którzy żyją głównie z pielgrzymów i turystów. Najtrudniejsza sytuacja jest w Autonomii Palestyńskiej, głównie w samym Betlejem i innych okolicznych miasteczkach. Znacząco wzrosła liczba chrześcijańskich rodzin, które proszą o materialne wsparcie. „Liczymy, że w czasie wakacyjnych miesięcy pielgrzymki powrócą w znaczący sposób. Mamy nadzieję, że obostrzenia sanitarne nie skomplikują za bardzo pielgrzymowania. Mamy też nadzieję, że chrześcijanie na całym świecie zrozumieją, iż pielgrzymowanie w obecnym czasie do Ziemi Świętej oznacza dużo więcej niż przed koronawirusem – mówi papieskiej rozgłośni ojciec Patton. – Wcześniej było to doświadczenie osobistej wiary, które niosło wsparcie materialne tutejszym chrześcijanom. Teraz ten wymiar wiary jest jeszcze mocniejszy, ci, którzy przeżyli koronawirusa mogą to potraktować jako pielgrzymkę dziękczynną za życie i zdrowie. Osobiste doświadczenie trudów związanych z czasem pandemii może też być motywacją, by wesprzeć mocno doświadczonych skutkami koronawirusa chrześcijan, którzy żyją w Ziemi Świętej. Szczególnie tych na terenie Autonomii Palestyńskiej i w okolicy Betlejem.“ Ojciec Patton informuje, że od początku lipca zostaną wprowadzone ułatwienia dla pielgrzymów przybywających do Ziemi Świętej. W tej sprawie toczą się właśnie rozmowy między przedstawicielami Kustodii Ziemi Świętej i władzami. Kustosz podkreśla, że sytuacja ekonomiczna jest bardzo trudna ponieważ praktycznie od końca lutego 2020 roku nie ma żadnych dochodów z pielgrzymów. Oznacza to, że zaczyna brakować funduszy na wspieranie katolickich szkół i niesienie wsparcia potrzebującym. „Tymczasem liczba ubogich rodzin znacząco wzrosła. Mamy o wiele więcej próśb o pomoc żywnościową i medyczną” – mówi ojciec Patton.TaeR.